Wojny blogowe

Moja poprzednia notka stała się wydarzeniem internetowym: mrw.blox.pl/2009/10/Defekt-mozgu.html

Nasz blog dorobił się już czujnego nasłuchu, prawie jak Radio Maryja. Albo jak prof. Dąb-Rozwadowski.

W sumie nie wiem, co oni mają z naśmiewania się z jajogłowych, upośledzonych społecznie istot z doktoratami z fizyki.

Pewnie jakąś satysfakcję.

Ciekawe, jak to się ma do obrony przez nich marginalizowanych, upośledzonych społecznie istot z jajnikami.

Wybiórczy altruizm coś jakby. Jedną poniżaną i dyskryminowaną grupę (kobiety) szlachetnie przywracamy na łono społeczeństwa. Drugą poniżaną i dyskryminowaną grupę (jajogłowych autystyków, znaczy, tamten bloger tak sobie mnie wyobraża) sami kopiemy i wypędzamy precz poza margines naszej normalności.

Dodatkowo, co ma do tego doktorat z fizyki? Od pisania o sprawach związanych z moim zawodem mam inne blogi. W notkach tutaj publikowanych nigdy nie podnoszę argumentu, że jestem doktorem fizyki. No bo nie piszę tu o fizyce. Znaczy, mój doktorat tamtego blogera w oczy kole z innych powodów. Z zazdrości? Jeśli tak, to ja bym na jego miejscu przypieprzyła się do bloga fizyka z którejś z tych instytucji. Na pewno ktoś tam pisze bloga i jednocześnie ma autyzm.

Skromność skarb dziewczęcia, czyli feminizm polski

Feminizm polski kompromituje się. A mógłby zajmować się poważniejszymi problemami. Ale nie.

Była sobie reklama:

Reklama wzbudziła protesty feministek. Gazeta Wyborcza właśnie opublikowała artykuł Magdaleny Środy i Kamila Sipowicza – nie dokładnie o tej reklamie, lecz ogólnie o reklamach dyskryminujących kobiety.

Jako ilustracji do artykułu Gazeta użyła tego oto billboardu:

Podpis Gazety brzmi: „Przeróbka reklamy gładzi gipsowej podkreślająca uprzedmiotowienie, któremu uległa na niej kobieta. Kraków, al. Słowackiego.”

Pękłam ze śmiechu. Akurat w Krakowie, na rogu Kijowskiej i Czarnowiejskiej, przez całe miesiące wisiał inny billboard (żeby było pikantniej, właścicielem Roxy FM jest Agora!):

Podziwiając go codziennie w drodze do pracy, zastanawiałam się: Co to będzie, gdy zawieszą taki sam plakat, ale z kobietą? Pewnie będzie wielki płacz, zgrzytanie zębów i Gazeta Wyborcza napisze o dyskryminacji kobiet. I w samej rzeczy – po jakimś czasie na rogu Kijowskiej i Czarnowiejskiej pojawiła się reklama gładzi. Potem wyjechałam z Krakowa, ale dowiedziałam się, że reakcje feministyczne się pojawiły, aż doszło i do Gazety.

W polskim feminizmie razi mnie świętoszkowatość. Ustawianie kobiet zawsze w roli słabych, niepełnosprawnych, krzywdzonych ofiar. Feministki bronią zszarganej czci niewieściej nie gorzej od katolickich księży. Nawet lepiej. Ale co komu szkodzą plakaty z gołymi babami? Skoro nikomu nie szkodzą plakaty z gołymi chłopami?

Proste: mężczyzni nie odbiorą takiego plakatu jako krzywdzącego, lecz przeciwnie – raczej jako reklamę męskiej siły żywotnej. Mężczyźni bowiem pozbawieni są kompleksu ofiary. Natomiast feministki urabiające kobiety do roli wiecznych ofiar – reklamę z gołą babą uznają za wydanie niewinnej niewiasty na pastwę lubieżnych gwałcących spojrzeń. Gwałt oczami. Jakże często spotkać się można z narzekaniami kobiet: „a bo on się tak na mnie patrzył”. No skandal, patrzył się.  Czy widzieliście kiedyś mężczyznę urażonego faktem, że kobiety na niego patrzą?

Niektórzy kojarzący czytelnicy mogą w tym miejscu zapytać, czy ja czasem tak samo nie narzekam. Właśnie nie. Nawet nachalne gapienie mi nie przeszkadza, bo to jest gapiącego  się problem, a nie mój. Co innego bezpośrednie zaczepki słowne lub fizyczne. Wtedy reaguję, bo ktoś narusza moją sferę prywatności.

Idąc od rzemyczka do koniczka – wojna z brzydkimi reklamami wiąże się ideowo z wojną przeciwko pornografii. Zarówno według polskich feministek, jak i według Kościoła katolickiego, pornografia narusza godność kobiety. Ale mężczyzny to nie? Przecież mężczyźni występują tam równie często, z tym że bardziej wycinkowo. I właściwie to mogłoby mężczyznom bardziej urągać – że sprowadzeni są tylko do wycinka kadru obejmującego narządy płciowe. Kobiety są przynajmniej pokazywane w całości.

Ale tak na poważnie – we współczesnej pornografii jeśli coś mi przeszkadza, to najwyżej to, że pokazuje za mało gołych chłopów i nie w takich pozach, które mogłyby się podobać kobietom. I o to powinien feminizm walczyć. Wszystkim po równo: chłopom – gołych bab, babom – gołych chłopów!

Komu Nobla, komu??

Tegoroczny laureat pokojowej Nagrody Nobla jest dla mnie przykładem upadku pewnych wartości. Zawsze sądziłe, że nagradza się za czyny, a nie słowa.  A tu niespodzianka. Dostał nagrodę Obama za parę okrągłych zdań na temat rozbrojenia jądrowego na forum ONZ. Oficjalnie uzasadnienie brzmi:

Obama został nagrodzony za wysiłki w celu „ograniczenia arsenałów nuklearnych” i „pracę na rzecz pokoju na świecie”

I za to wyróżnienie? Spoko. To nowa jakość?? Może jednak dlatego, że był dla komitetu Stortingu kandydatem neutralnym. Bowiem, gdyby inni zostali nagrodzeni, to niektórzy mogliby się pogniewać, nawet mocno. A tak chińscy dysydenci, jordański profesor filozofii, rosyjscy obrońcy praw człowieka, lekarz Denis Mukwage i cała reszta aktywnych osób na rzecz polepszenia losu zwykłym ludziom mogą poczekać ad calendas Graecas na te nagrodę. Bo prezydent USA, który w czasie kampanii wyborczej miał hasło „Yes, we can„, natchnął wielu ludzi optymizmem. Ale tylko natchnął, wcale na razie nie polepszył ich losu. A ta praca na rzecz pokoju na świecie to pewnie plan zwiększenia liczebności wojsk amerykańskich w Afganistanie, przy wycofaniu ich z Iraku. Och, brzmi to jak pochwała wojny o pokój.

Jeśli uwolnienie Ziemi od zagrożenia wojny atomowej jest tak ważne dla Komitetu Noblowskiego, to dlaczego nie nagrodzono rządu PRL, który poprzez ministra spraw zagranicznych przedłożył tzw. Plan Rapackiego. Planu, który stał się zaczynem tworzenia stref bezatomowych. No, ale to byli polscy komuniści.

Jeszcze tylko, wybaczcie czytelnicy ale nie mogłem się powstrzymać, mała ironiczna uwaga. W 2007 roku Al Gore dostał pokojową Nagrodę Nobla za upowszechnianie wiedzy na temat zmian klimatycznych i stworzenie podstaw do walki z nimi. Ciekawe, czy przyleciał samolotem po tę nagrodę do Oslo? Jesli tak, to się skompromitował, bowiem dzieki niemu ileś tam ton CO2 dostało się do atmosfery. Powinien był płynąć statkiem żaglowym. To byłoby ekologiczne.

PS. Najnowszy kawał o Obamie opowiedziany przez posła PiS-u

Pokojowa Nagroda Nobla dla Obamy, scena z „Misia”, puchar za zajęcie pierwszego miejsca.
– A co on uprawia?
– On nic nie uprawia, to tak na zachętę

Dywanik na stacji orbitalnej

Dziwnie przypomina „Odyseję kosmiczną” Kubricka? I bardzo słusznie.

Stanley Kubrick zainspirował się właśnie tym filmem. Pominął tylko ten swojski dywanik biegnący przez cały obwód stacji orbitalnej…

Paweł Kłuszancew, radziecki geniusz efektów specjalnych. Już w latach 80. kompletnie zapomniany w swoim kraju. Jednak na Zachodzie środowiska twórców filmowych z uwagą śledziły jego twórczość. Gdy na początku lat 90. odwiedził Rosję George Lucas, zażyczył sobie spotkania z Kłuszancewem. Prominenci rosyjskiej kinematografii zdziwili się, kto to taki? „Przecież to chrzestny ojciec Gwiezdnych Wojen!” – odparł amerykański reżyser.

Jednak nikt nie wiedział, o kogo chodzi i spotkanie nie doszło do skutku. W 1992 roku odnalazł Kłuszancewa w Petersburgu amerykański filmowiec, Robert Skotak. Namówił sędziwego mistrza, by oddał mu za darmo notatnik z tajemnicami tricków, których zachodni specjaliści nie mogli rozgryźć przez dziesiątki lat. Niektóre z nich wykorzystał potem w filmie „Titanic”. Niezwykłe, przecież to już była era komputerowych efektów specjalnych…

  • Jeśli interesowaliście się w dzieciństwie astronomią, to musieliście czytać książkę „O czym opowiedział teleskop„. Tak, to też Paweł Kłuszancew!

Artystom wolno wszystko


W Polsce często funkcjonuje przekonanie, że pewne zachowania nie przystoją zwykłym ludziom tj. takim normalnym, uczciwym. Bowiem oni stanowią kościec narodu, jego kręgosłup moralny. Szczególnie inteligencja. Artyści to tylko takie istoty, które stanowią margines i wiadomo, że im wolno więcej i uchodzą im niewłaściwe zachowania na sucho. W USA raczej już nie. I dlatego słynne osoby w Ameryce za jazdę po pijaku idą do więzienia (choćby na parę tygodni), a w Polsce nic im nie grozi. Nawet wybryki seksualne czy odchyły od „normy” społeczeństwo polskie nie potępiało w czambuł. Dlatego artysta homoseksualista przed wojną mógł żyć spokojnie, zaś robotnik czy lekarz już nie. Ostatnio znów się okazało, że seks z małoletnią może być dwojako oceniany. Przypadki są dwa:

1/ Andrzej Samson. Oskarżony o wielokrotne doprowadzanie małoletnich poniżej 15 lat do poddania się „innej czynności seksualnej”, prezentowanie dzieciom treści pornograficzne w postaci wibratorów, utrwalanie i rozpowszechnianie za pomocą Internetu dziecięcą pornografię oraz przechowywanie takową na swoim komputerze. Nie został prawomocnie skazany. Nikt ze świata artystycznego nie wziął go w obronę. Media, głównie tabloidy, określały go jako potwora. Zmarł nie doczekawszy końca procesu, będzie znany głównie z zarzutów o pedofilię.

2/ Roman Polański. Za seks z małoletnią i ucieczkę z USA, aby nie zostać skazanym, jest on poszukiwany przez amerykański wymiar sprawiedliwości. Nikt z jego obrońców w środowisku artystów nawet się nie zająknął nad przyznaniem się reżysera do winy (podpisał ugodę z ofiarą). Wszyscy uważają Polańskiego za niewinnego, który wpadł w pułapkę zastawioną przez „nieletnią prostytutkę”. Czy Zanussi, Korwin-Piotrowska i Stalińska wiedzą co bredzili w oficjalnych wystąpieniach, przed kamerami telewizyjnymi? Przecież to klasyczne zrzucanie winy na ofiarę, bo rozkładała nogi, bo się pchała do łóżka, bo była prostytutką (vide Lepper i jego „jak można zgwałcić prostytutkę, chłe chłe”.) Super. A dlaczego tak ochoczo większość artystów i środowisk z nimi powiązanych broni tej sprawy? Może dlatego, że wielu z nich korzysta z usług nieletnich prostytutek, chłopców i dziewczynek? Ostro to skomentował Sylwester Latkowski, który jest reżyserem filmu dokumentalnego o zjawisku prostytucji nieletnich na Dworcu Centralnym –

W Polsce elity zawsze miały przyzwolenie na pedofilię, znanym, ustosunkowanym osobom, wybacza się to, czego nie wybaczy się prostemu człowiekowi. Dlatego zazwyczaj udaje się im być bezkarnym.

Dwa przypadki pedofilii. Dwie różne oceny. Tym bardziej, że w sprawie Polańskiego władze rządowe uderzyły w ton patriotyczny doszukując się elementów gry politycznej. Ludzi ena Boga, za czyn pedofilski trzeba odpowiedzieć. Artysta również musi, takie jest prawo. Ale niestety nie w Polsce. Tu artystom wolno dużo więcej niż nam śmiertelnikom.

 

PS 8.X.2009 – Jeden z gorących obrońców Polańskiego, minister kultury Francji Frederic Mitterand, w swojej autobiografii wydanej w 2005 roku przyznał się do płacenia za seks z chłopcami w czasie swych podróży do Tajlandii (więcej).

 

Jak książki dla dzieci świadczą o fiksacjach narodów

W Gazecie Wyborczej recenzja nowej książeczki dla dzieci. Raczej księgi. „Wielkiej księgi siusiaków”. Recenzentka pracowicie dowodzi, że owszem, już-już doganiamy „światłych Szwedów” i jak przystało na światły naród obalamy społeczne stereotypy.

Polacy nie gęsi, nieprawdaż. Dlatego –  Wydawnictwo Czarna Owca wydało też w serii „Bez tabu” „Małą książkę o miesiączce” Poczułam się zbudowana tym zapewnieniem. Do momentu, gdy przeczytałam następne zdanie: Małą, choć rozmiar książki jest taki sam, ale kto chciałby „wielką” kojarzyć z miesiączką lub waginą?

Zaraz zaraz. Bez tabu? To dlaczego siusiakom wypada być wielkimi, podczas gdy cipce, a już fuj, nie daj Boże, miesiączce – wypada co najwyżej być małą?

Translator Google wyjawił ucieszną prawdę: Oryginalny szwedzki tytuł książki o miesiączce to: Min lilla röda : allt du vill veta om mensMoja mała czerwona książka: wszystko, co chcesz wiedzieć o miesiączce. Tytuł zaś książki o siusiakach to… Lilla snoppbokenMała książka o siusiakach. O siusiakach, lecz jednak mała! A więc to tak! Niby w pocie czoła łamiemy stereotypy, przydając laurów i chwały swojemu postępowemu wydawnictwu lub swej postępowej gazecie – lecz jest to praca pozorowana! W rzeczywistości robimy tak, aby stereotypy miały się dobrze.

Polacy lubią cipki widzieć małymi, a siusiaki wielkimi! Szwedzi zaś najwyraźniej obie rzeczy preferują, choć i małe, ale przynajmniej tej samej wielkości. (Jak by nie patrzeć, to chyba zdrowiej i wygodniej.)

Co więcej, wydawnictwo Czarna Owca w serii „Bez tabu” opublikowało same „małe” książki: „Mała książka o przemocy”, „Mała książka o śmierci” i „Mała książka o kupie”. A zatem nic się w Polsce nie ostaje naprzeciw siusiaka. Wszystko na tym świecie jest małe: przemoc, śmierć, kupa, miesiączka i cipka. Tylko siusiak jest wielki.

Pisałam swego czasu:

Dziennik (zbiegiem okoliczności, wydawany przez Niemców) referował ostatnie badania europejskich seksuologów: Polscy mężczyźni zajmują jedno z ostatnich miejsc pod względem długości członków w Europie. Tak wynika z raportu Europejskiego Towarzystwa Medycyny Seksualnej. Wyprzedzają nas nawet Niemcy.
NAWET!!!

Tymczasem gdy ta wiadomość pojawiła się na wykop.pl pod tytułem Polskie penisy są za krótkie, to internauci rzucili się głosować „zakop” przeciwko wystawianiu jej na stronie głównej – i ponad połowa wybrała spośrod opcji nastepujący powód zakopu: „Informacja nieprawdziwa”!

Znaczy, chłopaki unieśli się honorem.

Na odtrutkę wyjawię czytelnikom pewien fakt krajoznawczy: Ostatnim bastionem matriarchatu, ostatnim miejscem w Polsce, gdzie dzieci wychowują się w cieniu Wielkiej Cipy jest – Rzeszów. Na honorowym miejscu w samym centrum miasta stoi niezniszczalny pomnik.  Będzie tak stał nawet za 10 tysięcy lat, ku konfuzji archeologów. Żelbetową konstrukcją sięga 40 metrów wzwyż i 10 metrów wgłąb ziemi. Żadna z kolejnych ekip rządzących nie odważyła się go wyburzyć, argumentując, że to się po prostu nie da. Jedynie ekipa prawicowa po długich namysłach dodała mu krzyż. Lecz i to w strategicznym miejscu – niby że ochrzcić ten pomnik, ale tak naprawdę to i diabłu (Wielkiej Macierzy) ogarek.