Seksualizacja dzieci

A więc Kościół mówi, że teraz to już naprawdę walczy z pedofilią.

Zobaczmy, co instytucje kościelne przekazują obecnie na temat ofiar pedofilii.  Abp Michalik – do niedawna szef episkopatu – twierdzi, że źródłem pedofilii jest seksualizacja dzieci. To już znamy. Odbędzie się nabożeństwo, na którym ofiary pedofilii zostaną uczczone.

Okazuje się jednak, że Kościół już od dawna czci ofiary pedofili… Przyjrzyjmy się, jak.

Jedną nawet kanonizowano. Kilka beatyfikowano. Święta nazywa się Maria Goretti. Na stronach organizacji katolickich są setki tekstów o niej. Oto jak los tej dziewczynki opisywany jest dla dzieci i młodzieży w celach edukacyjnych:

Na stronie katolickiej organizacji harcerskiej dla dziewcząt – harcerki od 7. roku życia dowiadują się o swojej patronce:

[W wieku 12 lat] Maria, chociaż sama tego nie dostrzegała, z dziewczynki stała się dojrzałą kobietą.

OK, ja nawet jestem w stanie zrozumieć, że w 1902 roku we Włoszech mogło panować przekonanie, iż 12-latka to dorosła panna. W końcu w Watykanie jeszcze w XXI wieku prawo pozwalało na seks z 12-latkami. Ale dlaczego w XXI wieku w Polsce, po tym jak już nawet w Watykanie zmieniono prawo, gdy akurat teraz tak dużo mówi się o wykorzystywaniu seksualnym dzieci i to w Kościele – dlaczego takie teksty Kościół podaje jako treści wychowawcze dzieciom??

Zgrabna i dobrze zbudowana. (…) Była piękną dziewczyną.

I kto tu seksualizuje dzieci, ja się pytam??!!??

Jej dwie ciężkie powieki zawsze były gotowe zasłonić zbyt żywe spojrzenie.

Bo rzecz jasna zbyt żywe spojrzenie grozi utratą czystości. Na szczęście już w wieku 11 lat…

…Zrodziła się w niej decyzja wyrzeczenia się wszelkich złudnych rozkoszy i przyjemności świata, jego zwodniczych nadziei, kuszących ideałów oraz pociągających uroków. „Czystość za wszelką cenę”. Tego postanowiła się trzymać.

Nigdy nie zrobiła niczego przeciwko czystości, piszą zakonnice prowadzące katolickie harcerstwo.

Młodziutka dziewczyna nigdy nie pozwalała sobie na swobodę w stroju czy zachowaniu. Naśladując przykład matki, nosiła długie sukienki i nawet w najgorętszych okresach lata nie pozwalała sobie nigdy na żadną swawolę. Unikała towarzystwa pewnych dziewcząt, gdyż zachowywały się one zbyt swobodnie, starała się nie wdawać z nimi w rozmowę, nigdy też nie bawiła się z chłopcami, swoimi rówieśnikami.

Jednak pojawił się 20-letni Aleksander Serenelli, który – jakoby pod wpływem nieprzyzwoitych lektur – zaczął molestować dziewczynkę.

Aleksander czyhał na Marię. Składał jej propozycje. „To grzech, Bóg na to nie pozwala” – odpowiadała dziewczyna. Grzech? Aleksander nie wiedział nawet, co to jest i jakie są jego konsekwencje. „Jeśli powiesz coś o tym swej matce, zabiję cię” – groził dziewczynie.

Typowa strategia pedofila. Maria rzeczywiście nic nie powiedziała matce. Na innej katolickiej stronie pewien ksiądz wyjaśnia, dlaczego:

Nie mówiła jednak o tym nikomu w rodzinie, by nie pogłębiać przepaści niechęci Serenellich do Gorettich.

Prawda? Zawsze można to ubrać w szatki świadomego wyboru ze szlachetnych pobudek. I sprzedać jako kolejną z cnót świętej patronki. Zresztą –

Dziewczę umiało się zawsze skutecznie od napastnika uwolnić, ratując się ucieczką i omijając go. 

Bo trzeba nauczyć dziewczynki, że to ich odpowiedzialnością jest skutecznie uwalniać się od napastnika.

Tymczasem wróćmy do strony harcerek:

Maria dobrze zrozumiała do czego starał się ją namówić Aleksander, do przekroczenia prawa Bożego. W duszy jej powstał paniczny lęk. „Nie! Nie! Raczej pozwolę się zabić”.

Bo trzeba wpoić dziewczynkom, że jak pedofil je molestuje, to jest ich grzech. I to taki, że lepiej umrzeć niż go popełnić.

Następnie pedofil faktycznie zabija dziewczynkę. Ale nie narusza jej dziewictwa. Zachowała „czystość”, a to jest najważniejsze wychowawczo – tak piszą na stronie „Roku wiary w parafiach i rodzinach”, akcji ogłoszonej w 2012 roku przez polski episkopat:

Zachowaj czystość, dochowaj wierności. Na początek spróbuj odpowiedzieć sobie na kilka pytań. Jak myślisz, skąd czerpała siły i odwagę dwunastoletnia Włoszka – św. Maria Goretti – aby bronić się przed starszym i silniejszym mężczyzną?

Jak wiadomo, gdyby 12-latka nie znalazła sił do obrony przed starszym i silniejszym mężczyzną, to nie dochowałaby wierności Bogu. Jasna sprawa.

Miałam w dzieciństwie komiks, kupiony w kiosku parafialnym.

Był o bł. Laurze Vicuna. Po latach znów przeczytałam go, online, tutaj. Jakież patologiczne wzorce przekazuje ta książeczka!

11-latka molestowana przez konkubenta matki. Matka widzi to, ale zamiast reagować, myśli w duchu „co za wstyd, ocal się, przynajmniej ty, moje dziecko!”. Konkubent dalej molestuje; podczas zabawy niby chce z dziewczynką tańczyć – matka, wiedząca przecież już dobrze o co chodzi, namawia, żeby jednak zatańczyła. Dziewczynka nie chce, ale jak to uzasadnia – że przysięgła Matce Boskiej bronić czystości!

Tymczasem w szkole Laury zakonnice straszą dzieci, jak złe jest życie z kimś bez ślubu. Laura mdleje, bo jej matka nie ma ślubu z konkubentem. Zakonnice przyjmują jako kandydatki do zakonu 11-letnie dzieci. Laury jednak nie chcą przyjąć, bo jej matka źle się prowadzi.

Dziewczynka postanawia oddać życie za to, żeby jej matka zaczęła się dobrze prowadzić. Ksiądz spowiednik to aprobuje i tylko zwraca uwagę, że Pan Bóg może wziąć ją za słowo (wiadomo, Pan Bóg jest skrupulatny i wykorzystuje wszystko, co chlapnie 11-letnie dziecko).

Laura przeżywa w domu molestowanie, ale nikomu w szkole o tym nie mówi, przez co znowu ją wysyłają do domu. To, że ofiara czuje się niesłusznie odpowiedzialna i utrzymuje tajemnicę, nie jest pokazane jako efekt bycia ofiarą, lecz jako wzorzec – że niby cała sytuacja jest bohaterską tajemnicą dziewczynki. Nawet tytuł komiksu o tym mówi.

Historia Laury kończy się tym, że dziewczynka umiera, a jej matka dopiero przy łożu śmierci córki postanawia opuścić niedobrego konkubenta.

Nawiasem mówiąc – jak bardzo zmieniły się czasy! Dziś mówi się we wszystkich mediach o zagrożeniu wykorzystywaniem seksualnym dzieci. Tymczasem – to dla mnie zupełnie dziś zdumiewające – ale wychodzi na to, że w latach 80. edukacja o molestowaniu i pedofilii docierała do mnie, dziecka, właściwie jedynie pod postacią kościelnej hagiografii.

Ale nie, sorry. Przecież Kościół twierdzi, że właśnie tak jak w latach 80., to było dobrze. Nie było edukacji seksualnej, nikt nie seksualizował dzieci.

 


 

Komentarze
2014/06/15 22:11:37
Myślę, żę skoro Kościół wprowadził celibat, to nie powinien się w ogóle wypowiadać w sprawach seksu…a pedofilę moga badać biorąc pod lupę księzy.
2014/06/15 22:11:58
Myślę, żę skoro Kościół wprowadził celibat, to nie powinien się w ogóle wypowiadać w sprawach seksu…a pedofilę moga badać biorąc pod lupę księzy.
Gość: zaciekawiony, *.uph.edu.pl
2014/06/15 23:13:54
W polsce podobnym przypadkiem jest Karolina Kózka, dosyć zresztą dziwnym, bo dziewczynka zmarła i poza nieujętym gwałcicielem nikt nie widział zdarzenia. Brak więc tak ważnej do beatyfikacji informacji, czy zachowała wiarę do końca. Dla przypomnienia – Kadłubek nie został świętym, bo po ekshumacji okazało się, że doszło do letargu i przebudzenia w trumnie. Nikt tego nie widział więc powstawała wątpliwość co do jego zachowań.

Z tej historii wynika inna rzecz o jakiej w kościele się chyba nie myśli – że dzieci które dały się zgwałcić złamały przykazanie a więc są grzeszne.

2014/06/16 00:08:20
Trzy rzeczy są tu straszne: Po pierwsze, molestowanie dzieci przez dorosłych uznawano za rzecz przykrą i straszną, molestatorzy na pewno byli grzesznikami i w ogóle, ale na tyle powszechną, że można się było do takich przykładów odwoływać jako do rzeczy oczywistej. Po drugie, za zalecane uznawano to, że ofiary powinny milczeć, za normalne, że matki nie powinny interweniować. Po trzecie, że gdyby doszło do utraty dziewictwa, oznaczałoby to grzech dziewczynki.
Straszne.
2014/06/16 00:08:52
Niepokoi myśl, że to wypaczone rozłożenie win w kwestii gwałtu nie jest charakterystyczne zaledwie dla tutejszego Kościoła, bo jest to głęboko wrośnięte w całą chrześcijańską kulturę.

Oczywiście dyżurni obrońcy Kościoła natychmiast odezwą się, że takie same nastawienia pojawiają się i w innych cywilizacjach – to jest prawdą, ale nie mającą dla poruszonego przez Ciebie tematu większego znaczenia, bowiem owszem, Kraj może dawać przykład całemu światu, ale nie perorując o jego wadach a jak najszybciej naprawiając własne instytucje i obyczaje.

2014/06/16 07:28:37
@pfg
To nie tak. Molestowanie dzieci dla Kościoła nie istniało. Istniało tylko namawianie kobiety do seksu. Jeśli ktoś molestował dziewczynkę, znaczy, że była ona już kobietą. Kościół to traktował jak dwie dorosłe osoby umawiające się na seks, zatem obie grzeszyły. Jeśli nawet mężczyzna „namawiał” siłą, to i tak traktowane było jak namawianie, czyli że dziewczynka nie jest zwolniona od odpowiedzialności.

Nawet jeśli siła mężczyzy była absolutnie przeważająca, to Kościół wciąż widział odpowiedzialność po stronie dziewczynki, innymi słowy wymagał heroizmu. Heroizmu liczącego jedynie na pomoc Bożą. W takich sytuacjach Kościół lubi mówić „po ludzku to niemożliwe, ale od tego jest wiara”. Podobnie jak teraz wciąż mówi i wymaga heroizmu w innych sprawach związanych z seksem i rozrodczością, np. jeśli chodzi o przerywanie ciąży.

2014/06/16 07:31:23
@zaciekawiony
O Karolinie Kózkównie i innych przypadkach jest ta świeża dyskusja, bardzo polecam: forum.gazeta.pl/forum/w,244931,151496660,,Karolina_Kozkowna.html?v=2
2014/06/16 07:44:10
@pfg
molestowanie dzieci przez dorosłych uznawano za rzecz (…) na tyle powszechną, że można się było do takich przykładów odwoływać jako do rzeczy oczywistej.

A to jest ciekawa uwaga. Kościół teraz twierdzi, że pedofilia to wymysł nowych czasów, owoc rewolucji seksualnej, która seksualizuje dzieci, i że dawniej tego nie było. A tu okazuje się, że było. Tylko wrzucane do kategorii „seks między dorosłymi”. Więc jeśli ktoś uważa traktowanie dzieci jak dorosłych obiektów seksualnych za nowy wymysł, to się grubo myli. Tak traktowane były dzieci przez większość historii.

Dopiero ostatnie – w Polsce dosłownie 25 lat – na Zachodzie niewiele dłużej, to traktowanie molestowania dzieci NIE jak sprawy między dorosłymi. Miałam w ręku książkę o patologiach społecznych, wydaną za komuny, gdzieś w latach 70.-80. I tam profesorowie-socjologowie pisali o „zdemoralizowanych dziewczynkach, niszczących życie mężczyznom”. Dopiero ostatnio potraktowanie molestowania dzieci jako osobnej kategorii spowodowało, że jednocześnie powstała kategoria „seksualizacji dzieci”. Wcześniej, skoro nie istniała pierwsza, to nie istniała też druga.

Więc zabawne jest, że Kościół, wlokący się w ogonie tych przemian, tak ochoczo podpina się pod potępianie seksualizacji dzieci, strojąc siebie w szatki strażnika odwiecznych norm. Tymczasem ta norma nie jest ani trochę odwieczna. I to Kościół jest ostatnim, który jej jeszcze nie przyjął.

2014/06/17 21:18:13
Jakie te wszystkie historie sa chore.
W przypadku Karoliny Kozkowny zastanawiam sie gleboko, jak zryty trzeba miec beret, zeby w trakcie mycia zwlok dziecka sasiadow zagladac mu miedzy nogi.
Nie mowimy tu o sekcji, gdzie badanie obrazen narzadow plciowych u ofiary przestepstwa jest jednym z waznych elementow procedury.
Zastanawia mnie zreszta, czy jaby nie dala sie rady obronic, zdecydowala sie probowac ocalic zycie za cene gwaltu i zostala zabita pozniej, czy tez zolnierz zgwalcil ja posmiertnie, to czy by ja tez wyniesiono na oltarze czy potepiono.
Polecam iilustrowany biogram
lubczasopismo.salon24.pl/PSIB/post/513254,bl-karolina-kozkowna
2014/06/18 11:53:08
@zaciekawiony:
O letargu mówi się w przypadku Piotra Skargi. Choć nie wiem, czy to nie pseudohagiografia — pozwala uznać, że to właściwie święty, tylko z dość wydumanym zastrzeżeniem.

@lata 80-te i pedofilia:
To nie był temat. Owszem, ostrzegano mnie jako dziecko, przed obcymi, którzy dzieci chcą porwać w niecnych celach, ale nikt nie mówił jakich.
Owszem, opowiadało się dowcipy o tym, co robią proboszczowie z ministrantami, więc jakoś temat istniał, ale właśnie na poziomie wulgarnych dowcipów. (Nawiasem mówiąc, czytałem o pojmowaniu seksu w średniowieczu i ten zarzut wobec duchownych, który dzisiaj nazwalibyśmy podejrzeniem o pedofilię, już wtedy się pojawiał.)
O ‚pedofilii’ (może bardziej efebofilii) mogłem się dowiedzieć ze szkoły — jeden z nauczycieli lubił poklepywac chłopców po pupie, a wszyscy dowcipkowali na temat zapraszania przez niego „Mareczków” na noc do pokoju. Ale znowu — to było na poziomie dowcipu, choć należy uznać, że był on przy tym dobrze funkcjonującym ostrzeżeniem.

2014/06/22 13:22:00
Na blogu slwstr internautka w komentarzu wkleja zdjęcie strony z podręcznika do religii:
scontent-b-fra.xx.fbcdn.net/hphotos-xfa1/t31.0-8/461320_321265468003014_919707385_o.jpg
Mówi, że takich rzeczy o Marii Goretti uczyła się kilka lat temu jako 12-13-letnie dziecko.

A więc to nie jest tylko „literatura pobożnościowa”, która jakoby ma swoje prawa (a kto jej daje te prawa?) – jak chciałaby publicystka Więzi w komentarzu do tej z kolei notki. To jest programowe nauczanie religii katolickiej w szkołach państwowych w XXI wieku!

2014/07/03 12:13:24
Ciekawa notka. Nie przyszło mi do głowy, żeby to powiązać, zresztą znałam tylko historię Karoliny Kózki i nigdy mi się to nie podobało (pamiętam to poczucie, że coś jest nie tak, chociaż byłam wtedy w podstawówce:)
2014/07/03 14:10:15
Kiedyś nie było „dziecka” w dzisiejszym rozumieniu (bez względu na płeć). Dzieci ciężko pracowały, były okrutnie traktowane itp.

Oczywiście ten przekaz – milczeć i wstydzić się jest szkodliwy i nie powinien być powielany.

2014/08/03 14:13:27
A ja chciałbym się dowiedzieć, jak kościół traktuje dziewczynki, którym jednak nie udało się obronić czystości (bo napastnik był dwa razy większy i pięć razy silniejszy, a dziecko było akurat w szoku…). Czy uznaje je za zbrukane? Skalane? Nieczyste? Stracone dla społeczeństwa? Czy zaleca drogę pokutną i samobiczowanie przez najbliższe 60 lat? Wreszcie – czy „zbrukana” dzieczynka jest godna późniejszego założenia rodziny i wychowywania dzieci? W końcu nie ma już tak ważnego, zdaniem kościoła, skarbu między nogami..?

Co kościół zaleca post factum? Powiedzieć matce, iść na policję? Czy może zamieść sprawę pod dywan, nie robić skandalu i nie wywoływać zgorszenia wśród wiernych? Tak się składa, że rodzice ofiary księży-pedofili (lub same ofiary) często słyszały od przełożonych dopuszczającego się tego czynu „dobre rady” w stylu „dla dobra kościoła nie róbmy szumu”, „postaraj się przebaczyć”, „módl się”, „przebacz sprawcy” itd. Czy zasada unikania seksskandali dotyczy również pedofilów-cywili, czy wyłącznie duchownych?

A co w sytuacji, kiedy ofiara zaszła w ciążę – rozumiem, że działa to dodatkowo na jej niekorzyść? Przecież ofiara, żeby nikogo nie gorszyć, zachowała zdarzenie dla siebie, a jest w ciąży – znaczy, że pewnie się łajdaczy po krzakach? Jestem ciekaw, co księżulo zaleciłby takiej niewiaście – opowiedzieć o zdarzeniu, czy narażać się na potępienie społeczne? Opowie – wywoła zgorszenie wśród trzody. Nie opowie – daje zły przykład (pozamałżeńska ciąża). Czyli znów zgorszenie. Tak czy inaczej – porządne dziewczęta powinny unikać kontaktu z upadłą.

Niestety takich dylematów nie mają wydawcy bajek o Katarzynie Kóźkównie.