W którą stronę maszeruje Rosja. O Korei Północnej w rosyjskiej tv

To nie program satyryczny. Ten program pokazała parę dni temu telewizja Rossija24. Prowadzący obala „amerykańskie kłamstwa” o tym, jak źle i strasznie jest w Północnej Korei: Jest to kraj pełen ducha i uskrzydlających idei. Weźmy socrealistyczne malowidła w fabrykach: To zachwycająca inspiracja do pracy dla rozwoju kraju, pomimo sankcji i propagandowych napaści! Reżim co prawda srogi, ale wszystko z troski o obywateli. Obywatele stanowią jedność, a wódz jest zwany Słońcem. Północnych Koreańczyków trzeba rozumieć, bo i oni nas, Rosjan, rozumieją.

W filmie można włączyć napisy angielskie (CC).

Stary ksiądz, który stracił wiarę

Przypomniała mi się moja dawna dyskusja pod wywiadem Żakowskiego z gen. Jaruzelskim:

anuszka_ha3.agh.edu.pl:

„Z punktu widzenia marksizmu był to zwrot zasadniczy. Marksizm zakładał społeczną, a de facto państwową, własność środków produkcji. Przez lata byliśmy temu wierni. Ale tabu społecznej własności powodowało…”

„Słowo kapitalizm było wstydliwe, nawet wyklęte.”

„Fundamentalny był problem własności. Ale istniał też inny problem doktrynalny. Kierownicza lub, inaczej nazywając, przewodnia rola partii.”

To niesamowite. Ten człowiek mówi jak kapłan jakiejś religii. Dopiero teraz zrozumiałam, jak to możliwe, że Jaruzelski – który przecierpiał lata na Sybirze i stracił tam ojca – stał się wiernym funkcjonariuszem systemu komunistycznego. Czy dlatego, że był ograniczonym trepem? Czy dlatego, że był cynicznym graczem?

Nie!

Teraz dopiero to sobie uprzytamniam: On wierzył w komunizm jak w religię.

Te zdania u góry cytowane jako żywo przypominają mi rozważania katolickich księży, przedkładających doktrynę nad rzeczywistość. Pojęcia tabu, wyklęte koncepcje, doktryna… Takimi słowami posługują się ludzie opisujący rzeczywistość z punktu widzenia własnej głębokiej religijności.

Nawet te przeżycia łagrowe pasują do układanki – to coś w rodzaju syndromu sztokholmskiego. Coś w rodzaju postawy Hioba: Pan dał, Pan wziął. Gdy system zabiera nam wszystko – racjonalizujemy sobie tragedię, ubóstwiając system. Myślę, że gdyby młody ziemianin Jaruzelski poszedł na księdza, to ze swoją żarliwością mógłby zostać nawet papieżem…

rat_123:

Anuszka

J byl pragmatykiem ale nie fanatykiem slepo wierzacym w “komunizm” (…)

anuszka_ha3.agh.edu.pl:

Jedno drugiemu wbrew pozorom nie przeczy. To co mówi Jaruzelski teraz, to jest z perspektywy lat. On mówi jak stary ksiądz, który utracił wiarę ;-). Zgadzam się, że już w latach 80. chyba nikt w aparacie komunistycznym nie wierzył w doktrynę – Jaruzelski pewnie też. Ale mimo to oni tę doktrynę utrzymywali, „podawali do wierzenia”. Nawet jeśli prywatnie wiedzieli, że to fikcja, to uważali, że publicznie muszą się zachowywać tak, jakby w tę fikcję wierzyli. Przypomina to jakąś podupadającą religię. Ale jednak religię.

Mimo wszystko sądzę, że Jaruzelski za młodu naprawdę wierzył w komunizm. W latach 80. może już nie, ale wcześniej tak. Inaczej dlaczego mówiłby: Widziałem, że skuteczne byłoby to i to, ale byłoby to niezgodne z… doktryną! Cóż to za argument? Kto u diabła przejmuje się „doktrynami” w polityce? Ja myślę, że on mówił z pozycji człowieka, który rozczarował się wyznawaną przez siebie religią, ale wciąż traktuje ją jak religię…