Zawsze ściśle się tego trzymałem i czułem ulgę

Wywiad z Georgem Ratzingerem z dziennika „Polska”:

Uchodził Ojciec za lubianego, ale i surowego kierownika chóru. Jak wyrażała się ta surowość i gdzie były jej granice?
Cieszyłem się na każdą próbę. Ale często też wychodziłem z nich w złym nastroju, bo nie udawało mi się wykonać do końca tego, co chciałem. I na początku też wielokrotnie wymierzałem policzki, ale zawsze miałem wyrzuty sumienia. Byłem bardzo zadowolony, kiedy w roku 1980 ustawodawca zakazał kar fizycznych. Zawsze ściśle się tego trzymałem i czułem ulgę. Wcześniej wymierzenie policzka było sposobem reagowania na uchybienia lub świadomą odmowę wykonania zadania. Dobrze, że rezygnacja z policzkowania stała się powszechnym przekonaniem.

Ten człowiek sam siebie zaprezentował jako chodzący stereotyp Niemca pokolenia wojennego. W dodatku ojciec braci Ratzingerów był policjantem. To jest tak karykaturalnie stereotypowe, że aż wydaje się niemożliwe.

Zgniły liberalizm

Jeszcze przed nadejściem Hitlera. Rok 1928. Republika Weimarska, uważana przez niemieckich konserwatystów1,2 za zgniły demoliberalny system, który „oczyszcza jak odkurzacz wszelkie resztki postawy moralnej i charakteru”. Którego demokracja opiera się jakoby na kobiecych instynktach, „zabiera państwu miecz, obrabowuje je z liktorskich rózeg”. Słowem, kraj chaosu, anarchii i bezprawia.

Janusz Korczak pisze3:

Zachowałem w pamięci następujący wypadek. W Berlinie chłopiec dziesięcioletni przynosi do antykwariusza książkę. Załącza kartkę – pozwolenie ojca na sprzedaż książki. Niewprawne pismo budzi wątpliwość właściciela księgarni – aresztuje dziecko.

Wzywają ojca do komisariatu. Ojciec w obronie syna próbuje przyznać się do kartki. Grożą mu wówczas, że jeśli kaligraf stwierdzi fałszerstwo, surowo odpowiadać będzie przed sądem ojciec. Zaskoczony, zmienia zeznanie: sam kartki nie pisał, ale dał dziecku polecenie, by samo ją napisało. I tak źle. Powiadają, że odpowie za nakłanianie powierzonego jego opiece nieletniego do fałszerstwa.

Ostatecznie ojcu wybaczają wspaniałomyślnie, chłopca zasądzają na kilka miesięcy zakładu poprawczego. Bodajby Polska jak najpóźniej osiągnęła ten typ praworządności, jeśli już w ogóle jest konieczny.

 

[1] Tomasz Gabiś, Konserwatywna rewolucja
[2] Tomasz Gabiś, Ernst Jünger – lata burzy i naporu
[3] Janusz Korczak, Uwagi o różnych typach dzieci, Szkoła specjalna, 1-2 1928/29, w: Janusz Korczak, Pisma wybrane, t. II, Warszawa 1984

Fetyszysta kradnie damskie buty na lodowisku

Gdy mieszkaliśmy w Augsburgu, ulubioną rozrywką Leszlonga było czytanie kroniki kryminalnej w lokalnej gazecie. Wczoraj wieczorem Augsburger Allgemeine ogłosiła kolejnego newsa:

Fetyszysta kradnie damskie buty na lodowisku

Kuriozalny przypadek dla policji w Burgau: Funkcjonariusze ujęli fetyszystę butów, który w ciągu ostatnich dziesięciu lat wielokrotnie robił polowania na damskie buty na lodowisku w Burgau. 44-latek nie atakował na oślep: buty musiały mieć co najmniej rozmiar 41.

Już ubiegłej zimy było wiadomo policji, że w przebieralni wciąż "znikały" buty. Również na początku tego sezonu łyżwiarskiego jeden z gości zgłosił kradzież pary butów. Podejrzany został szybko zidentyfikowany: Często zauważano pewnego człowieka, który zachowywał się w sposób rzucający się w oczy w okolicach lodowiska i szatni. W niedzielę podczas dyskoteki na lodowisku policja zaatakowała: Mężczyznę ujęto. W jego samochodzie znaleziono dwie torby sportowe z łyżwami i butami damskimi – Mężczyzna nie potrafił wyjaśnić ich pochodzenia. Podczas przesłuchań złożył w końcu szersze zeznania. 44-latek z Wirtembergii przyznał się do kradzieży około 100 par butów w ostatnim dziesięcioleciu. Wyjaśnił swoje zachowanie patologicznym przymusem posiadania i obcowania z butami damskimi.

Według policji, oprócz Burgau mężczyzna działał też w miejscowościach Longueuil, Heidenheim i Aalen. Funcjonariusze z Burgau sądzą, że wiele poszkodowanych jeszcze nie skontaktowało się z policją. Po przesłuchaniu mężczyznę poddano leczeniu. Jak na razie, wielkości szkód nie oszacowano.

Poszkodowani, którzy jeszcze nie skontaktowali się z policją, proszeni są o telefon do komisariatu w Burgau.

A teraz dla odmiany przyłożę Niemcom!

Głębokim szacunkiem darzę niemiecki porządek i organizację. Czasem, naprawdę tylko czasem – biednemu, zgnębionemu tą doskonałością Polakowi dostarczą one paru śmiesznostek.

Dziś przejeżdżałam obok przystanku. Obok była barierka ze szklanych tafli. Właśnie przyjechał pan ze służb miejskich z gąbką i je mył. Mimo że było świeżo po deszczu i właśnie zbierało się na kolejny. Putzen ist putzen.

Chamstwo i drobnomieszczaństwo

Polsko-Niemiecka wojna medialna obrasta w coraz bardziej piętrowe absurdy.

Najpierw jakieś niemieckie zakłady bukmacherskie wypuściły reklamę, w której polscy kibice kradną niemieckim kibicom samochód. Potem dwa polskie brukowce wydrukowały na okładce: niemieckich piłkarzy w krzyżackich płaszczach i pikielhaubach, oraz polskiego trenera trzymającego w rękach oderwane głowy czołowych niemieckich zawodników. Niemieckie gazety opisały to z oburzeniem i niesmakiem. Trener polskiej reprezentacji – ni z gruszki, ni z pietruszki – przeprosił Niemców za okładki szmatławców, choć jako żywo nie on jest ich właścicielem. Tylko ktoś całkiem inny, ale o tym potem. Tymczasem szef komisji do spraw sportu niemieckiego Bundestagu oświadczył, że publikacja tych okładek to międzynarodowy skandal i wyraził nadzieję, że polski rząd odpowiednio zareaguje. Z kolei UEFA wydała oficjalne oświadczenie potępiające psucie europejskiego sportu przez polskie brukowce. Jak łatwo zgadnąć, niemiecki trener nikogo nie przeprosił za propagowanie niesportowych postaw przez niemiecką reklamę. Która – jak by nie patrzeć – wygrywa najbrzydsze narodowościowe stereotypy, przypisując jednej narodowości miano kryminalistów.

Ale co tam. Jarosław Kaczyński swego czasu obraził się o porównanie go przez niemiecki szmatławiec do kartofla. Obraził się tak, że aż dostał sraczki i nie pojechał na ważny międzynarodowy szczyt. Logiczne byłoby, gdyby teraz niemiecka reprezentacja w ramach obrazy dostała kłopotów trawiennych i nie pojechała na mistrzostwa…

Najciekawsze jest jednak, że zarówno jeden z polskich brukowców, który opublikował owe okropne fotomontaże, jak i jedna z niemieckich gazet, która zaczęła się tym bulwersować na całe Niemcy – należą do tego samego niemieckiego wydawcy! Śliczny sposób na podniesienie sprzedaży, ale nie wiem czy w swoich kalkulacjach brali pod uwagę rozpętanie III wojny światowej…

Skoro już gusta i tak sięgnęły bruku, postanowiłam zrobić mały przegląd chamstwa i drobnomieszczaństwa. A więc – oryginalna niemiecka reklama:

 

 

A dalej do kolekcji polskie odpowiedzi na nią. Tryskająca – może i humorem, ale w każdym razie tryskająca – wersja Szymona Majewskiego:

 

 

Wykształciuchowska wersja Szkła Kontaktowego:

 

 

 

O szajse, szajse – czyli wersja anonimowych amatorów z talentem do charakteryzacji:

 

 

Kolejna wersja anonimowych patriotów, ci z kolei z talentem do efektów specjalnych:

 

 

Na youtube można znaleźć też wersje, w których:

– nadjeżdżają polscy dresiarze i po prostu wklepują niemieckim kolegom,

– piłkarze odśpiewują Bogurodzicę i ruszają do boju pod wodzą Jagiełły,

– po scenie niemieckiego sikania nadlatują niemieckie bombowce i równają z ziemią Warszawę, a wszystko to przy rzewnych dźwiękach poloneza…

…ale tych filmów raczej wam oszczędzę. Radzę też nie czytać komentarzy polskich internautów pod filmami – Niemcy są tam obrażani w bardzo niewybrednych słowach. A na przykład w moim mieście na forum miejscowej gazety Niemcy co prawda głęboko się bulwersują i za fotomontaże żądają wykluczenia Polski z rozgrywek – ale jednak ani jedno obraźliwe słowo pod adresem Polaków nie padło.

Rydzyk po niemiecku

Każdy naród wyczytuje z Biblii to, co sam najbardziej lubi. Globalne ocieplenie nową religią? Niepopieranie kapitalizmu grzechem? Okazuje się, że to też można wysnuć z ewangelicznej przypowieści o talentach…

Wczoraj przed południem jechaliśmy sobie samochodem wśród kwiecistych alpejskich łąk, wśród krów i górali w bawarskich spodenkach, a w radiu leciały wojskowe marsze. Atmosfera nie mogła być już bardziej niemiecka. Około dziesiątej państwowe radio Bayern 1 z Monachium nadało jak zwykle blok programów religijnych.

Najpierw była katecheza katolicka na temat hasła św. Ignacego Loyoli: „Tak Bogu ufaj, jakby wszystko od Niego zależało, a nic od ciebie. I tak się wysilaj, jakby wszystko od ciebie zależało, a nic od Boga”. Hasło niegłupie. I jak daleko mi do katolickiej ortodoksji, tak doceniam, że była to bardzo w porządku audycja. Z odniesieniem do codziennego życia, lecz skupiona na wartościach duchowych. Byłam zbudowana.

A potem pojawił się na antenie ksiądz ewangelicki. I nie zgadniecie, o czym zaczął snuć swoją katechezę. Niby o tym samym. Lecz w całej audycji nie padło ani słowo, które mogłoby się kojarzyć z duchowością. Ksiądz aksamitnym radiomaryjnym głosem nauczał… o wyższości kapitalizmu! Całe od początku do końca kazanie poświęcone było tłumaczeniu, jak kapitalizm działa i dlaczego jest dobry. Przypowieść o sługach, co dostali od pana sztuki srebra na zainwestowanie została zinterpretowana z koszmarną dosłownością. Jak ten dobry sługa inwestował, tak i my powinniśmy inwestować nasze środki finansowe! – apelował ksiądz.

Na przetrogę opowiedział historyjkę o pewnym rybaku, co cały dzień siedział sobie na plaży. Ktoś podszedł do niego i mówi: "Zacznij ciężej pracować! Dorobisz się, otworzysz bar rybny, a na końcu – wielką przetwórnię ryb. I już nie będziesz musiał nic robić, tylko wypoczywać i patrzeć na morze." Na co rybak odpowiedział: "Przecież już to robię." Och, jak nieprawidłowa jest postawa owego rybaka! – pouczył ksiądz. Przecież pomnażanie majątku oznacza dobrobyt! Co prawda przy wielkiej przetworni ryb inni rybacy stracą miejsca pracy, lecz będą mogli zostać na przykład artystami, tłumaczył. Dlatego pracujmy i pomnażajmy nasz dobrobyt, pamiętając przy tym o najsłabszych i o… globalnym ociepleniu. A grzechem jest występowanie przeciwko systemowi. Tak powiedział.

Od stężenia infantylizmu i głupoty aż mnie skręciło. Co to się porobiło? W sprawach ekonomii daleko mi do lewicowości, jestem wręcz bardzo za kapitalizmem. Pewnie nie ma też wielu Polaków, którzy tak jak ja życzyliby sobie pewnego zniemczenia obyczajów w Polsce – lepszej organizacji, współpracy, większego poszanowania norm społecznych, pracy dla wspólnego dobrobytu. Ale żeby te obyczaje stały się religią?

Nie mogę pogodzić się z wciskaniem ludziom pod sankcją religijną, że jakikolwiek ustrój ekonomiczny jest jedynie słuszny! Ludzie z Europy Wschodniej mają zanadto doświadczeń z ideologizowaniem ekonomii. Po Marksie i Leninie przyszło mi do głowy średniowiecze, gdy o feudalizmie nauczano, że jest dany od Boga. Potem przypomniałam sobie jeszcze słynne spotkania Amwaya. Że też ludzie nawet dziś tak radośnie powielają stare błędy… Na koniec zatęskniłam do starego dobrego ojca Rydzyka…

 

Nowa moda męska wedle Gazety.pl

Przegladając zasoby w/w portalu znalazłem artykuł o butach oferowanych przez firmę Reserved. Zaglądnąłem, czytam i patrzę, chodzi o damskie obuwie. Nie dla mnie. Ale wspomniane jest tam coś o męskich butach tego producenta. Również kolorowych jak damskie. Myślę sobie, warto spojrzeć jakie są nowe trendy. Klikam odnośnik do tych butów, otwiera się strona zatytułowana „Dla niego”. No to dla mnie. Pierwszy artykuł jest butach, ale za to jakich! Nie wierzyłem, czyżbym przespał jakąś nową falę w modzie męskiej? Czy zmienił się w Polsce wygląd butów dla mężczyzn? Czy to oznacza, że teraz mam mieć dodatkowe 3-10cm wzrostu? Zobaczcie sami, co nam, facetom się oferuje w dziale dla mężczyzn!!

 

Nic dziwnego, że w „Wysokich Obcasach” był artykuł o crossdresserach. Teraz mamy zmianę męskiego stylu ubierania. Zaczęło się od butów. Portal gazeta.pl znów jest w awangardzie zmian!!

Czeska klasa polityczna

Stacja radiowa RMF reklamuje się billboardem (co za anglicyzm) o Stefanie B., który żąda ochrony BOR-u i samochodu. Użyto tych samych argumentów, jakimi podparto decyzję o ochronie Jarosława Kaczyńskiego z premierostwa Marcinkiewicza czyli osoba podobna do głowy państwa musi mieć taką samą ochronę jak ona. Wtedy te argumenty były zasadne i nie należało mieć odmiennego zdania. Teraz te same argumenty użyte w reklamie są atakiem na prezydenta RP i jego brata. W dodatku:

zewnętrzny atak, bo Ci ludzie muszą wykonywać polecenia innego państwa

 

Niech pan były premier się zdecyduje. Coraz bardziej jest jak stara panna (a raczej kawaler), co to sama nie wie czego chce. Stare powiedzenie prawi: "Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia". Święta prawda. I jeszcze tan kabaret o niby zaplanowanym ataku państwa niemieckiego na braci Kaczyńskich. Z jakiego powodu? Za nieznajomość savoir vivre u prezydenta Lecha Kaczyńskiego podczas wizyt pani kanclerz Angeli Merkel? Za reakcję na artykuł o dwóch kartoflach i odwołanie spotkania trójstronnego? Za uczestnictwo ojca braci Kaczyńskich w Powstaniu Warszawskim? Szkoda dociekać jakie sensowne argumenty stoją za tym głupawym oskarżeniem radia RMF. A w sąsiednich Czechach wybuchł lekki skandal, gdyż użyto zdjęcia przysypiającego ministra do reklamy napoju energetyzującego. Reakcja ministra? " Niech ludzie mają trochę zabawy", o przeciwnikach plakatów powiedział: "Niech idą do diabła!".

Dlaczego u nas pan Kaczyński musi się wydurniać i insynuować jakieś tajne ataki na jego osobę czy prezydenta? Brak poczucia humoru to wada wg mnie dyskredytująca polityka i człowieka w ogóle. Czy to pokłosie wyśmiewania w młodości przez inne dzieciaki byłego premiera na podwórkach Żoliborza, wskutek czego tam się nie bawił, co z dumą podkreślał?

 

Walka o prawa gejów wychodzi im lepiej

Polski seksizm jest niczym wobec niemieckiego seksizmu.

Co prawda to już nie pierwsze faux-pas, jakiego doswiadczyłam ze strony Wspaniałego Niemieckiego Systemu.

  • Najpierw zatrudniający mnie uniwersytet wynajął mi mieszkanie, ale umowa najmu została napisana na… mojego męża, bez śladu wzmianki o mnie! (Odkręciłam to, napisali nową umowę.)
  • Potem przy meldunku w urzędzie miasta – najpierw kolega z uczelni bez problemu zameldował siebie i niepracującą małżonkę. Zaraz po nim meldowałam się ja z niepracującym mężem. Pan urzędnik wpadł w panikę i dzwonił po konsultacje, jak taki dziwny przypadek ująć w formularzach.
  • Z okazji wyborów lokalnych przychodzą pocztą różne ulotki. Wczoraj przyszła ulotka CSU. Zwracają sie tam imiennie do Herr Leszlonga, że „Pańskie mieszkanie należy do miasta Augsburga, a nasza partia jest właśnie za niższymi czynszami”. „Panskie mieszkanie”??!! A ja?! Przecież to mieszkanie jest na mnie! Mojej osoby nawet nie wymieniono w liście, ani nie było do mnie żadnej osobnej ulotki! Dla Unii Chrzescijańsko-Społecznej małżeństwo to mąż…

Ale to wszystko nic. Właśnie otworzyłam niemiecki program do wypełniania zeznań podatkowych. I oto jak wygląda niemiecki PIT:

[kliknij aby powiększyć]

Przewijam po kolei ten formularz, a tam… Pierwsza do wypełnienia jest taka pozycja:

Osoba zobowiązana do płacenia podatku, w przypadku małżenstwa – mąż.
Dopiero ponizej jest kolejna tabelka:

Żona.

Ratunku! Ja chcę do Polski!!!

Teraz mam zagwozdkę, jak to wypełnić. Bo to ja jestem zobowiązana do podatku, ponieważ to ja pracuję. Mam się wpisać jako mąż, a Leszlonga jako żonę, czy jak????

 


P.S. Tymczasem jakże postępowi Niemcy czepiają się niemieckich muzułmanek, że noszą seksistowskie chusty. Na Allaha, co za hipokryzja…

Czy Niemcy nie boją się komunizmu??

 

W tym tygodniu na kursie integracyjnym przerabiamy temat przyszłość. Musieliśmy wysłuchać po niemiecku słuchowiska z 1972 pt. "Der Fisch", które zawiera wizję przyszłości ludzkości. W roku 2972 ludzie mieszkają w oszklonych miastach, gdzie władzę sprawują nieliczni znający prawdę, gdyż oficjalnie nie ma życia poza miastami (podobny wątek zawarty jest w filmie "Seksmisja"). Mniejsza o treść słuchowiska. Dzisiaj Katherina zapytała, kto przeczytał książkę "1984" lub oglądnął ekranizację. Na 12 osób w różnym wieku, z różnych krajów Europy, tylko ja czytałem. Poczułem się dziwnie, jakbym był jakimś obcym o wyższej inteligencji, kulturze, mimo iż, ponad połowa kursantów ma wyższe studia (!!). Katherina innym objaśniła, że owa książka traktuje o istocie faszyzmu. Lekko zdębiałem, ale w zasadzie tak też można tłumaczyć wymowę książki Orwella. Faszyzm to dyktatura, więc jeszcze nie protestowałem. Przypomniałem jej o innej książce traktującej o istocie dyktatury – "Folwark zwierzęcy". I co ona powiedziała na to?? Ta książka też jest o faszyzmie!! Tu nie wytrzymałem i grzecznie objaśniłem jej, że o komunizmie, gdyż zasada "WSZYSTKIE ZWIERZĘTA SĄ RÓWNE, ALE NIEKTÓRE ZWIERZĘTA SĄ RÓWNIEJSZE OD INNYCH" odnosiła sie tylko do komunizmu. Ona dalej swoje, komentując, iż ja jako Polak jestem nadmiernie wyczulony na komunizm. 

Rozumiem, że w Niemczech interpretują każdą książkę zawierającą przestrogę przed totalitaryzmem i dyktaturą jako ostrzegającą przed nazizmem, ale uważam, że nie należy przeholować w drugą stronę i nie zauważać, że komunizm to taki sam zbrodniczy system jak nazizm. Szkoda, że nie ma na kursie Mychajła, Ukraińca zawziętego antykomunisty, gdyż na pewno by mnie poparł. A tak znów jawię się jako Don Kiszot walczący z wiatrakami komunizmu, rozpamiętujący to co niby odeszło.