Ponad pół miesiąca temu w „Wysokich Obcasach” był wywiad z minister rozwoju regionalnego, Elżbietą Bieńkowską (wywiad). Zaprezentowana tam wizja wspierania regionów wschodnich jest moim zdaniem katastrofalna.
Ma jasną wizję: pieniądze z Unii powinny głównie trafiać do silniejszych, bardziej uprzemysłowionych i rozwiniętych regionów Polski, które – jeśli się będą dynamicznie rozwijać – pomogą uboższym. Będą „lokomotywą”, która pociągnie za sobą skład. – Nawet jeśli będziemy przeznaczać najwięcej pieniędzy z dotacji unijnych na rozwój uboższych regionów kraju, to nie zniwelujemy wieloletnich opóźnień w ich rozwoju – mówi. I tłumaczy: w przypadku ubogich części kraju trzeba inwestować w podstawową infrastrukturę, bogaci tymczasem dostają nowoczesne technologie. To do tych drugich przychodzą inwestorzy, tam powstają parki technologiczne. Trzeba wspomagać bogatych, żeby pomogli uboższym.
Wizja rozwoju nowej minister jest niebezpieczna i niezgodna z polityką regionalną UE. Odebrać biedniejszym i dać bogatszym, to typowe zaognianie społeczeństwa. Tym bardziej, że pani minister uważa, że to się może udać. Ona ma wątpliwość, nie ma pewności, że na pewno się uda. A co jeśli te bogatsze regiony po prostu źle zainwestują? A jeśli się uda, czy tak samo chętnie pomogą wschodniej Polsce jak dotychczas to czyniły? Nie, to tylko pobożne życzenia, gdyż wielu, wręcz zaskakująco dużo ludzi z zachodniej i centralnej Polski wierzy, iż wciąż muszą pomagać finansowo Polsce wschodniej, a ta odwdzięcza się głosowaniem na partie populistyczne i konserwatywne. Tylko nikt nie zastanowił się dlaczego tak jest? Wbrew twierdzeniom pani minister, wschód Polski nie zyskał przez ostatnie 2 lata rządów PiS-u. Tyle trwa nierozwiązywalny problem z lotniskiem koło Rzeszowa Jasionką, ważnym dla rozwoju tego regionu. Tak naprawdę od zakończenia II wojny światowej, to centralna i zachodnia część Polski wysysa siły ze wschodniej. Wpierw odbudowa Warszawy, potem industrializacja Śląska, Małopolski, Mazowsza, Pomorza. Przy okazji zasiedlanie i odbudowa gospodarcza tamtych terenów. Mało tego, świadoma polityka wewnętrzna była dodatkowym czynnikiem utrudniającym rozwój Polsce Wschodniej. Jak wiadomo, stosunek rządzących komunistów do konserwatywnie i antykomunistycznie nastawionego chłopstwa był co najmniej chłodny. Strajki chłopskie za czasów Solidarności to przede wszystkim Polska wschodnia. Tak więc przez ostatnie 60 lat, ta część Polski była i jest upośledzana przez rządzących celowo. Nic dziwnego, że głosują ludzie tutaj mieszkający na partie obiecujące spokój i ład społeczny. Jeśli ktoś mnie nie wierzy, to polecam zobaczyć z jakich podstref spoza Podkarpacia składają się strefy ekonomiczne działające na ścianie wschodniej, przykładowe:
1. mielecka – podstrefa MSSE w Gorlicach, chociaż to już bogata Małopolska, to jednak nie włączone do strefy krakowskiej. Dlaczego? Jaki jest związek tego miasta z biednym Podkarpaciem (swego czasu ten powiat miał możliwość wyboru województwa i wybrało małopolskie jako lepsze do rozwoju)? Czy może dlatego, aby nie psuć sobie statystyki słabymi wynikami ekonomicznymi tej podstrefy? A może dlatego, że by ta podstrefa nie powstała w ramach krakowskiej strefy ekonomicznej?
2. tarnobrzeska – podstrefy TSSE w Wojniczu (sytuacja ta sama co z Gorlicami) i Kobierzyce – a to już jest mistrzostwo świata. Podpinanie się pod biedne województwo, tylko po to aby mieć lepszy rozwój. Budowa sukcesu ekonomicznego na bazie Podkarpacia i nie przyznawanie się do tego, też wiele mówi. Dlaczego ta podstrefa nie jest włączona do Wałbrzycha? Może dlatego, że inaczej by nie powstała?
Jeszcze jedno, kwestia cen gazu ziemnego na Podkarpaciu, gdzie wydobywa się 45% krajowego wydobycia tego surowca. Wydobycie roczne wynosi na tych terenach 2 mld m3, a zużycie 1,7 mld (dane PGNiG Sanok). W jaki sposób mieszkańcy Podkarpacia przepłacają za gaz? Ano spójrzmy na tabelę nr 6 (Stosunek kosztu wydobycia gazu krajowego do gazu z importu) na stronie Urzędu Regulacji Energetyki. Różnicę między kosztem wydobycia gazu na Podkarpaciu a ceną gazu z importu pokrywa mieszkaniec tych terenów. Dlaczego przypomina mi to politykę kolonialną? Dlaczego mieszkaniec Warszawy lub Krakowa zarabiający przeciętnie dwa razy więcej lub półtora niż mieszkaniec Rzeszowa, ma mieć ułatwienia co do ceny gazu? Przecież prawo rynku mówi, iż jeśli jakieś dobro trzeba transportować do miejsca sprzedaży, to cena tego dobra rośnie o koszty transportu i te koszty ponoszą konsumenci. A nie producenci lub mieszkańcy okolic miejsca wydobycia. Taka jest prawda o wspieraniu ekomonicznym Polski wschodniej przez resztę kraju. Należy wreszcie uzmysłowić sobie jak trwałe są mity i jak ludzie chętnie w nie wierzą.
Okazuje się, że brednie w stylu, że dotychczas środki z funduszy europejskich przeznaczane były na konsumpcję w Polsce wschodniej albo że są to tereny opóźnione w rozwoju o 200 lat, są wciąż żywe wśród tzw. elity polityczno-naukowej. Cytuję:
Prof. Marek S. Szczepański, socjolog z Katowic, mówił ‚Gazecie’ na początku grudnia: – Kraje odnoszą sukces wtedy, kiedy inwestują w regiony lokomotywy. Bo to one mogą dać odpis dla tych, które sobie nie radzą. Wschód Polski jest biedniejszy od zachodu o prawie dwieście lat! Trzeba wierzyć, że przedwiślańska część kraju będzie w stanie wygenerować takie zyski i takie technologie, które będzie można transferować do wschodniej części. Lokując pieniądze bezpośrednio tam, niczego się nie załatwi. Samorządowiec (anonimowo): – Na pytanie, czy państwo powinno ingerować w rozwój regionów, czy wspomagać go, Bieńkowska odpowiada: wspomagać. Na pewno dałaby biednemu wędkę, a nie rybę. Rząd PO stanie za trzy, cztery lata, gdy przyjdzie planować dotacje na przyszłość, przed trudnym problemem: dać biednemu wschodowi na przejedzenie, czy zachodowi na rozwój.
Panu profesorowi radzę pojeździć po wsiach podkarpackich i dolnośląskich. Różnica wielka, na niekorzyść wsi z zachodniej Polski. Droga krajowa nr 3 od A4 do Jeleniej Góry jest w gorszym stanie niż droga powiatowa do Lubaczowa!! A domy odnawiane i remontowane, to głównie ściana wschodnia. Ponadto wedle danych GUS-u, na jeden traktor przypada na Podkarpaciu mniej hektarów niż w reszcie kraju, w tym niby bogatszych rejonach. Mniej czyli ilość drogich traktorów jest większa niż średnia, co oznacza, iż wcale tak biednie tu nie jest. A ten anonimowy samorządowiec to się z księżyca urwał. Niech sobie zobaczy, gdzie w Polsce w jakim mieście i jakiej gminie można korzystać z internetu za darmo. Nie Warszawa, nie Kraków czy inne duże miasta. To wyśmiewany i niepozorny Rzeszów i gmina Czudec potrafiły zrobić takie ułatwienie dla swoich mieszkańców. Jeśli to jest owe konsumowanie, to ja jestem Eskimosem. Dla chętnych polecam artykuły (artykuł Jakuba Medka, dobreprogramy.pl, Wiadomości24 o Czudcu) i strony www (UM Resman, Resman, Czudec). Na przykładzie województwa podkarpackiego widać jak ważne jest odpowiednie inwestowanie. Nie jakieś wielkie zakłady ciężkiego przemysłu (utrudnia to największa ilość terenów chronionych w Polsce, wedle danych GUS-u Podkarpacie to najbadziej chronione i czyste województwo Polski), ale wybrana branża i nowoczesne technologie. Jeśli błędnym było stworzenie darmowych sieci (ewenement na skalę światową), to gratuluję poczucia rzeczywistości. Apeluję tylko o jedno: niech wreszcie zostanie zbudowana autostrada A4 do granicy z Ukrainą (pierwotne plany określały, że ma ona się kończyć koło Rzeszowa i miano ją zbudować koło 2025 roku), S19 przez ścianę wschodnią i lepsze połączenia kolejowe z resztą Polski, w tym z Warszawą. O nic więcej się nie martwcie. My sami o siebie zadbamy. Już teraz budujemy Dolinę Lotniczą, gdzie rząd Polski nawet nie pomógł dobrowolnie, a wiele firm z zachodniej i centralnej części kraju chce się włączyć.
Co prawda w formie żartu umyśliłem sobie oderwanie Podkarpacia od Polski i przyłączenie go do Słowacji (bo jest w UE). Ale kto wie, może wtedy by wreszcie reszta tego kraju zrozumiała, kto tak naprawdę haruje na ten ich rozwój i bogactwo. Tak narzekają, szczeólnie w Warszawie, że jest osób napływowych ze wschodu Polski u nich. Zapominają, że kapitał ludzki to też forma inwestowania, szczególnie teraz. Bez tego, musieliby pracować za trzech lub sprowadzać obcokrajowców. Więcej uznania dla nas, mieszkańców ściany wschodniej. Biedniejsi, to wcale nie gorsi. Jak tzw. Ziemie Odzyskane czy Warszawa były ubogie, to nikt tutaj nie narzekał, że trzeba biedaków wspierać i im pomagać. Taka to jest wdzięczność po latach.