Oni już wiedzą

Polecam tęBarbara Demick, Światu nie mamy czego zazdrościć. Zwyczajne losy mieszkańców Korei Północnej. https://czarne.com.pl/katalog/ksiazki/swiatu-nie-mamy-czego-zazdroscic książkę: Barbara Demick, Światu nie mamy czego zazdrościć. Zwyczajne losy mieszkańców Korei Północnej.

Jest to reportaż na podstawie rozmów z uciekinierami z Korei Północnej, o tym jak wyglądało życie codzienne w tym kraju od lat 90. do dziś.

Bardzo ciekawy. Wynika z niego, że być może w czasach, gdy kręcono film Defilada, Koreańczycy z północy autentycznie wierzyli w system i Wielkiego Wodza. Ale potem przyszedł głód lat 90., a jednocześnie skok cywilizacyjny w Chinach i wiara posypała się.

W zależności od wiatrów politycznych, granica z Chinami jest bardziej lub mniej szczelna i sporo Koreańczyków szmugluje przez nią towary (permanentna ucieczka jest trudniejsza, ale też nie tak rzadka, jak kiedyś). Koreańczycy z północy odbierają nielegalnie telewizję z południa. Rząd jest zmuszony półgębkiem tolerować drobnych prywatnych przedsiębiorców, a raczej przedsiębiorczynie – kobiety handlujące na bazarach. Bez bazarów ten kraj zupełnie by się załamał.

W system nikt już nie wierzy, choć aparat represji jest tak silny, że wciąż wszyscy się boją. Wciąż też funkcjonuje system kastowy, który nie pozwala żenić się ze sobą obywatelom niższych i wyższych kategorii, obywatelom lepszym pozwala mieszkać i uczyć się w stolicy i mieć względny komfort (działające ogrzewanie w akademiku, jedzenie w stołówce). Jeden z bohaterów książki – młody naukowiec, który poprzez studia dochrapał się awansu do kasty uprzywilejowanej i posady na uniwersytecie w Pjongjangu – mówi, że nawet w gronie jego kolegów, elity pozornie zawdzięczającej wszystko systemowi, panuje cicha niewiara w system. Ale i strach. Wszyscy dalej chodzą na sobotnie kursy ideologiczne i siedzą na nich z kamiennymi twarzami. Myślą swoje, choć z nikim się tym nie dzielą.

To, co przeczytałam, przypomina mi w jakiś karykaturalny sposób atmosferę lat 80. w Polsce. Przy całym szacunku dla proporcji, bo u nas nie było ani w drobnym ułamku takiego aparatu represji, ani dziedzictwa religijnej wiary w system i przywódcę, ani umierania z głodu, ani systemu kastowego. Ale ten proces rozpadu systemu jest jakoś podobny.

Drobne materialne symbole przypominają mi o tym – bohater reportażu widzi w reżimowej gazecie zdjęcie strajkującego robotnika z południa. Artykuł oczywiście mówi o tym, jak w Korei Południowej jest źle i strasznie robotnikom. Lecz młody człowiek oglądający zdjęcie ze zdziwieniem dostrzega, że… robotnik ma bluzę na zamek błyskawiczny, a w kieszeni własny długopis! Te dwie rzeczy są w Korei Północnej rarytasami nie dla robotnika! Niewydolna gospodarka nie jest w stanie ich wyprodukować! …Skądś jest mi znajome to uczucie.

Przychodzi mi na myśl wspomnienie jak żywcem wzięte z komiksu Marzi: Gość ze Szwajcarii zostawia w samochodzie taty paczkę zachodnich(!!!) chusteczek higienicznych. Oglądamy je z ogromną uwagą i respektem – są miękkie, a nie sztywne; pachną!; opakowane w miękką folię, a nie w twardy, pękający celofan; mają granatowy nadruk z gradientem – ten gradient szczególnie mnie zachwycił, była to rzecz nieosiągalna przez rodzimy przemysł… Podobne uczucia przeżywają w książce Koreańczycy z Północy na widok chińskiego szybkowaru do ryżu, chińskich ubranek dziecinnych w jarzących kolorach… Najbardziej ekstremalnym przykładem jest uczucie pewnej Koreanki na widok zawartości psiej miski w Chinach. Oni już się dowiedzieli, że mają czego zazdrościć światu.