Mieszkańcy Krakowa mają…

Gazeta Wyborcza pisze:

Po raz pierwszy w Krakowie o godz. 17.00 (godzina "W") odezwą się na minutę syreny alarmowe. W tym czasie – wzorem warszawiaków – mieszkańcy Krakowa mają zatrzymać się i oddać w skupieniu hołd poległym.

No z całym szacunkiem dla poległych, ale proszę o szacunek również dla mnie! Jak to "mają" zatrzymać się?! Nie ładniej by brzmiało: "proszeni są", "są zachęcani"?

A w ogóle, to wszystko już się przeradza w mitomanię. Panorama TVP mówiła wczoraj wieczorem o "przywracaniu pamięci" o Powstaniu Warszawskim. Akurat co jak co, ale pamięć o tym powstaniu nie potrzebuje przywracania. Doskonale na przykład pamiętam obchody 50-lecia Powstania – osobiście w nich uczestniczyłam w Warszawie. Były piękne, duże, robiły wrażenie – a tu naraz się dowiaduję, że po kilkunastu latach od tego czasu – trzeba jeszcze coś przywracać?! Muzeum powstania wybudowano – to nie koniec, dalej przywracamy! "Reklamy" powstania puszczane są w telewizji – ale wciąż przywracamy twardo! Teraz aż w Krakowie obywatele "mają" stawać na baczność… Co by tu jeszcze przywrócić?…

Organizatorem akcji w Krakowie jest IPN. Ja myślałam, że to jest instytut badawczy, a nie biuro organizacji akademii ku czci. To niepoważne.

A propos badań historycznych – blog Klub KiK przypomina, że oprócz podkreślania bohaterstwa powstańców trzeba się też na spokojnie zastanowić nad odpowiedzialnością dowódców powstania i w ogóle nad jego sensem.

Tymczasem, zbiegiem okoliczności, w Tygodniku Powszechnym jest artykuł o celebrowaniu mitu II wojny światowej w Związku Radzieckim i na współczesnej Białorusi. Mitu, który był potrzebny do skonsolidowania nowego sowieckiego narodu. Mitu przynajmniej o tyle udanego, że oni świętują zwycięstwo.

A my? Prawdę mówiąc, żenujące jest dla mnie, że z hukiem celebrujemy klęskę sprzed 63 lat, a przemilczamy (ba! deprecjonujemy!) dziejowy sukces sprzed lat 18. Uszanujmyż wreszcie proporcje.

Bareja by na to nie wpadł…

Absurdalna uroczystość religijna zorganizowana przez Radio Maryja. Orgia zbiorowego masochizmu: Ach, jak oni nas prześladują! Jak oni nas cudownie prześladują! Z treści modłów wynika, że ksiądz Rydzyk najwyraźniej szykuje się na bycie zamordowanym. Na ołtarzu w hołdzie Maryi składane są… dowody zbrodni: dziesiątki pudeł i segregatorów z kłamliwymi wycinkami gazet szkalujących Radio Maryja. Są też kasety z nagraniami z telewizji. Wszystko to dźwiga korowód studentów Uczelni Rydzyka. Zapewne zgrali również cały internet na płytkę i złożyli na ołtarzu. W końcu uczelnia daje licencjaty z informatyki. Wśród darów – na ołtarz wędruje ikona Matki Boskiej Nieustającej Pomocy. Czyżby też dowód wrażej propagandy?!? Na koniec modlitwa do Maryi o przemianę wszystkich Szawłów w Pawłów, wszystkich złych dziennikarzy w dobrych dziennikarzy… brakuje tylko prośby o przemianę wszystkich Żydów w Polaków.Nie – nikt tego nie zmyślił.
Nikt nie dałby rady tego zmyślić.
Obejrzyjcie sami:

[EDIT: link już nie działa]

 

Ekonomista bez matematyki

Czy wiecie, że obecnie, aby dostać się na Akademię Ekonomiczną w Krakowie – nie trzeba w ogóle umieć matematyki??!!

Z artykułu w krakowskim dziale gazeta.pl:

…rekord odnotowała Akademia Ekonomiczna, która w tym roku przeżyła
rekordowe oblężenie. O 1,8 tys. miejsc ubiegało się prawie 9 tys.
chętnych. – To ponad 90 proc. więcej niż rok temu – przyznaje Monika
Marszycka, rzeczniczka uczelni. – Jednym z powodów jest z pewnością
fakt, że na większości kierunków nie wymagaliśmy matematyki. Można było
zamiast niej wybrać geografię lub historię.

Rany Boskie, toż to katastrofa! Za 5 lat wyjdzie z uczelni zastęp 1800 ekonomistów, którzy nie umieją liczyć!!!

I gdzie oni znajdą pracę?! Na zmywaku w Anglii??

Nie pojmuję, dlaczego moje pieniądze są tak debilnie inwestowane – w kształcenie ludzi, którzy ze swego wykształcenia nic nie będą mieli. Gorzej: z ich wykształcenia nie będę mieć nic ani ja, ani reszta obywateli Polski. To jest marnowanie pieniędzy podatników!

Tymczasem od paru lat wiadomo, że Polska potrzebuje inżynierów i że trzeba inwestować w kształcenie politechniczne. No, ale nikt nie chce iść na polibudę, bo tam trzeba umieć matmę! Tymczasem poziom nauczania matematyki w szkołach staje się coraz bardziej nędzny. Wiem, bo uczę studentów fizyki i informatyki, świeżo po liceach.

A więc wina leży nie tylko po stronie uczelni. Właściwie przede wszystkim jest to wina programu szkolnego, który nie przygotowuje uczniów do podjęcia studiów na kierunkach najbardziej potrzebnych polskiej gospodarce. Wbrew pozorom, to nie przelewki. Nie mając ludzi zdolnych do pracy w przemyśle zaawansowanych technologii – i nie mając w ogóle takiego przemysłu – staniemy się dla Europy jedynie zagłębiem taniej, niewykwalifikowanej siły roboczej.

Kraj ekonomistów nie umiejących liczyć, menedżerów nie mających czym kierować, dziennikarzy bez dzienników i specjalistów od stosunków międzynarodowych – uprawiających dyplomację przy zmywaku w Wielkiej Brytanii.

NBP finansuje kłamstwa na lekcjach religii

Czytelnicy mojego wpisu Lekcje religii zwrócili uwagę na sponsora przytaczanej przeze mnie kościelnej strony www.

Na portalu katolickim opoka.org.pl powstał dział Serwis Edukacji Ekonomicznej – dofinansowany ze środków Narodowego Banku Polskiego. Jak pisze redaktor Opoki, Maciej Górnicki:

Przypadkiem takiej dziedziny, w której potrzebne jest współdziałanie różnych instytucji, jest edukacja i wychowanie do gospodarności, do odpowiedzialnego posługiwania się środkami materialnymi (co zahacza o tematykę
ekonomiczną i finansową) czy też do odpowiedzialnego wykorzystania
natury (ekologia). Projekt, który podjęła Opoka razem z NBP jest
projektem wspólnym.

Wkład finansowy wnosi zarówno Opoka, jak i NBP.


Co znajduje się w serwisie? Słownik ekonomiczny, porady dotyczące ekonomii – z uwzględenieniem zagadnień dotyczących instutucji kościelnych, a zwłaszcza parafii, kursy internetowe, prezentacje i gry edukacyjne.

Lecz jest tam również dział… Scenariusze zajęć z religii! Jak wyjaśnia redaktor Górnicki:


Lekcje religii finansowane przez NBP nie dotyczą prawd wiary, ale
obywatelskiej odpowiedzialności. W oczywisty sposób sfera ta jest sferą
wspólną dla instytucji świeckich, jak i kościelnych.

Tu grunt wydaje się już śliski. Postanowiłam sprawdzić, jaki związek z obywatelską odpowiedzialnością mają poszczególne katechezy.

Pomyślmy: skoro serwis współfinansowany jest przez Narodowy Bank Polski, to oznacza, że jest współfinansowany przez wszystkich obywateli naszego kraju. W takim razie powinien zawierać treści, co do których nie ma wątpliwości, że mają one poparcie obywateli, wykładających na nie własne pieniądze.

Kilka tematów zajęć raczej nie powinno budzić zastrzeżeń: Zagadnienia związane z etyką w reklamie, problemy związane z reklamą alkoholu, etyczne traktowanie klienta, zagadnienia związane ze zwalczaniem bezrobocia i aktywizacją bezrobotnych, kwestia uczciwości przy poszukiwaniu pracy, kwestia niezdrowego przywiązania do pieniędzy, etyczne zasady postępowania obowiązujące pracodawcę.

Lecz dalej zaczynają się schody:

Nieco kontrowersyjna jest treść zajęć Hipermarkety w niedzielę. Podaje się tam jako oczywistość stwierdzenie:

Zdrowo myślący pracodawca nigdy nie zaproponuje pracownikowi pracy w niedzielę.

Wydaje się, że problem pracy w niedzielę nie jest aż tak prosty do objaśnienia. W rzeczywistości wymaga dużo szerszej analizy.

Jednak im dalej – tym gorzej. W serwisie znajdujemy przedziwne zajęcia pod dość zwyczajnym tytułem: Gdzie leży granica rachunku ekonomicznego? Osłupienie budzi przedmiot katechezy:

– Czy eutanazja jest ekonomiczna? Nie ulega wątpliwości. Dlatego nietrudno odpowiedzieć na pytanie czemu pomysł zalegalizowania eutanazji wciąż powraca pod coraz innym pretekstem.(…)

– Komu tak naprawdę zależy na eutanazji? Kto zarabia na eutanazji?(…)

– Nie jest żadną tajemnicą, że utrzymywanie chorych, czasami nieuleczalnych osób wiąże się z kosztami. Natomiast często jest tak, że uśmiercając taką osobę można pewne koszty zaoszczędzić.(…)

– A więc urzędy skarbowe i towarzystwa ubezpieczeniowe przy zalegalizowaniu eutanazji mogą na tym zyskać.
Jak widać, pod szyld "ekonomia" wciśnięto rozważania o etyczności eutanazji – temat sam w sobie jak najbardziej godzien zastanowienia i dyskusji. Lecz na potrzeby upchnięcia go na siłę pod sponsoring NBP – zagadnienie zdeformowano i przykrojono do postaci kuriozalnej teorii spiskowej.

Z kolei zajęcia pod tytułem Handel odpustami i relikwiami – nie mają nic wspólnego z edukacją ekonomiczną i obywatelską. Poruszają tylko historyczną i religijną problematykę odpustów. Ten temat również został na siłę wciśnięty pod hasło "ekonomia".

Na koniec najciekawsze: Zajęcia pod tytułem Reklama środków antykoncepcyjnych.

Dlaczego zatem reklama antykoncepcji jest niemoralna? Odpowiedzi na to
prozaiczne pytanie może być wiele. Z całą pewnością Reklama
Antykoncepcji reklamuje rozpad i niską wartość małżeństwa. Ponadto
Reklama antykoncepcji jest reklamą fałszu. Dalej idąc w toku logicznego
rozumowania dojdziemy do przekonania, że Reklama fałszu i kłamstwa,
jest dziełem szatana.

Z pewnością nie każdy podatnik się z powyższymi stwierdzeniami zgodzi. Jednak są to przynajmniej tezy, z którymi ewentualnie można się zgadzać lub nie – w zależności od światopoglądu. Tymczasem to, co podam poniżej – jest już ewidentnym kłamstwem. Jako wniosek z zajęć uczniowie mają otóż zapamiętać zdanie:

Wszystkie środki antykoncepcyjne są szkodliwe dla zdrowia kobiety.

To zdanie jest w oczywisty sposób nieprawdziwe. Nie wszystkie środki antykoncepcyjne są szkodliwe dla zdrowia kobiety. Prezerwatywy oczywiście nie są. A nawet te środki, które w zasadzie mogą mieć skutki uboczne – nie w każdym przypadku takie skutki mają.

Wygląda na to, że redakcja kościelnego portalu upchnęła pod szyld "ekonomia" co tylko dało się upchnąć – poszczególne zagadnienia naciągając tak, aby można było uznać, że zahaczają o ekonomię choć ociupinkę.

Jednak najbardziej zdenerwować podatników powinien ten ostatni przykład: Narodowy Bank Polski wydaje nasze pieniądze na propagowanie treści, które jako żywo z ekonomią nie mają nic wspólnego – a w dodatku są kłamstwem!

Imperium kontratakuje – Szatani w akcji

Miało być tak pięknie. Budowa IV RP rękoma moralnie zdrowej koalicji rządowej, na przekór opozycji, niechętnym mediom oraz części społeczeństwa. Współpraca 3 partii, mimo zawirowań, miała uzdrowić moralnie i duchowo Rzeczpospolitą. Premier i dwóch wicepremierów razem z kilkoma innymi członkami rządu uczestniczyli nabożnie we mszy świętej kończącej Pielgrzymkę Rodziny Radia Maryja (artykuł). Ckliwy nastrój trwał. I tu, w trakcie przemówienia premier powiedział coś, co nabiera specjalnego znaczenia w kontekście poniedziałkowej bomby – zatrzymania dwóch podejrzanych o korupcję oraz dymisji wicepremiera i ministra rolnictwa Andrzeja Leppera. Premier zapytany przez redemptorystę Rydzyka o przyszłość koalicji, odpowiedział enigmatycznie "lepiej nie mówić o polityce na tym świętym zgromadzeniu". Czy pytanie duchownego miało jakiś związek z planowaną akcją CBA? Czy on coś wiedział o planowanej dymisji Leppera i dlatego pytał się o los tej koalicji, nad którą sprawuję duchową opiekę?
 
Pomińmy te spiskowe teorie, zastanówmy się nad "geniuszem strategii politycznej" czyli Jarosławem Kaczyńskim i jego poczynaniami. Czemu ma służyć ta akcja CBA? Jak się okazuje, to była szyta grubymi nićmi podpucha (więcej), czy polityczna czy tylko antykorupcyjna – czas pokaże. Dlaczego teraz ta dymisja wicepremiera? Czy ma to związek z taśmami ujawnionymi przez "Wprost" o wypowiedziach toruńskiego duchownego o parze prezydenckiej? Czy "Operacja Lepper" ma także drugie dno, szum medialny mający zagłuszyć brak działań prokuratury w sprawie? Czy rację ma Lepper, twierdząc, ze jeden z korumpujących zatrzymanych jest związany z prezydentem RP? Ostatnio coś Lech Kaczyński ma pecha co do swoich współpracowników, ostatni zatrzymany to narkoman, a i dymisja Tomasza Lipca obciąża prezydenta (za czasów prezydentury "najlepszego gospodarza Warszawy" został były minister szefem WOSiR).
 
Biorąc do koalicji budującej zdrowe moralnie państwo Samoobronę, premier dobrze wiedział o ciemnych sprawkach niejednego ich posła czy posłanki. Jeśli doły Samoobrony są zgniłe, to i góra śmierdzi. Jest to raczej "głupota polityczna" wzięcie takiego koalicjanta do szlachetnego pomysłu budowy IV RP. Zachowanie Leppera i jego partii też nie należy do godnych naśladowania. Słowa "chciałabym, ale się boję" tym razem odnoszą się do wyjścia z koalicji rządowej, bo jak inaczej rozumieć przesłanie "Wychodzimy i zostajemy" przewodniczącego Samooobrony. Wpierw żąda dowodów swojej winy, a potem oznajmia, że nawet bez dowodów zostaje. Cyrk, panie, cyrk. Tylko dlaczego tych klaunów opłaca się z moich podatków? Bo na razie, to oni są mocno przepłaceni, niewarci tej ceny.
 
Czekam teraz na kolejną błyskotliwą myśl premiera o "szatanach działących na szkodę Polski, o tajnym układzie i działaniu wrażych reżimów". Bo jak na razie, to jego rządy i koalicjanci przypominają owych szatanów, chociaż im daleko do tego zaszczytnego tytułu, bardziej się nadają na chochliki. Czego nie dotkną, to spieprzą.

Polacy: Etyka zawodowa a prywata

Pojawiła się na forum taka oto dyskusja. Chyba sprowokowana przez jakiegoś trolla, albo osobę reklamującą swoje aukcje na allegro. Choć może przez znudzoną małżonkę jakiegoś prokuratora. Jak by nie było, najważniejsze są reakcje Polaków, odpowiadających w dobrej wierze. Szczere aż do bólu.

Problem postawiono następujący:
Kilka rodzin od lat jeździ razem na wczasy. Jednak ostatnio jeden z członków tej grupy znajomych został aresztowany. Jego żona i dzieci nadal chcą jechać na wczasy z pozostałymi. Jest jeden problem: ci pozostali znajomi pracują w prokuraturze! Powinni pozostawać poza wszelkim podejrzeniem. Co robić?

Wypowiedziało się – z gruba licząc – 28 osób. Z czego 18 (czyli 64%) kompletnie nie rozumiało pojęcia etyki zawodowej, a konkretnie tego, że prokurator nie powinien jeździć na wczasy z żoną oskarżonego.

Pojawiały się hasła, że nie jechać z ową żoną na wakacje to:

  • świństwo;
  • odwracanie się od przyjaciół;
  • że tylko "w dobie kaczkowego terroru prokurator może mieć nieprzyjemności po pobycie na wczasach z żoną zatrzymanego";
  • że uczynkiem miłosiernym jest "więźniów pocieszać" – niestety ktoś zapomniał, że rolą prokuratury nie jest pocieszanie więźniów, a zgoła co innego;
  • ciekawym argumentem była zasada domniemania niewinności – szkoda, że dyskutantka rozciąga tę zasadę również na możliwość wspólnych zabaw towarzyskich prokuratorów i rodzin oskarżonych.
Widzę, że jest potrzeba, aby pewne rzeczy wytłumaczyć rodakom łopatologicznie.

Gdy ktoś wybiera pracę w prokuraturze, to powinien od początku zdawać sobie sprawę, że specyfika tego zawodu będzie go ograniczać. Że będzie obowiązywać go pewien kodeks zawodowy. Zwłaszcza, że kodeks ten nie istnieje sobie a muzom: praca w prokuraturze to służba społeczeństwu, które chce mieć zaufanie do tej instytucji.

Wyjeżdżanie na wczasy z żoną oskarżonego, która może po znajomości oczekiwać jakiejś pomocy w sprawie męża – to sytuacja wykluczona z punktu widzenia etyki zawodowej. Tym się różni państwo kolesiów od państwa prawa. W niektórych zawodach wymaga się, aby pracownicy przedkładali dobro publiczne nad prywatę.

Polacy nie rozumieją problemu. Jakby żyli za komuny. Wtedy jasne było (choć czy aby zawsze? czy aby na pewno? czy to nie był aby parawan dla własnej wygody i prywaty?), że system jest zły – razem z wymiarem sprawiedliwości. Być wbrew systemowi – było cnotą. Systemowi należało przeciwstawiać więzi międzyludzkie.

Lecz dziś system nie jest narzucony z góry. Tworzymy go my. My, Naród. Tak! To może troszkę dziwne, drodzy rodacy, ale po 18 latach powinna jednak już do was dotrzeć ta świadomość.

Jakbyście się czuli, gdyby najpierw ktoś was okradł, a potem dowiedzielibyście się, że jego żona wyjeżdża na wczasy z prokuratorem prowadzącym dochodzenie? Etyka zawodowa prokuratury czemuś służy. Komuś. Właśnie wam, drodzy obywatele. Pojmijcie to.

Wolność ubioru dla mężczyzn!!

W nawiązaniu do wcześniejszego wpisu pt. „Maskulinista” postanowiłem również wypowiedzieć się w tym temacie. Wolność ubioru również powinna dotyczyć mężczyzn. Dlaczego? Męskość w ubiorze jest strasznie wąsko pojęta, nieprzystosowana do pogody i nieekologiczna. W Japonii i Hiszpanii trwa akcja odrywania facetów od krawatów, zostawiania marynarek w domach w celach oszczędzania prądu na klimatyzacji (artykuł La Vanguardii). Tu się zgadzam, po kiego grzyba tak obniżać temperaturę w budynku, aby konieczne było ciepłe ubieranie się. Dodatkowo dress code wielu korporacji i firm wymaga garniturów jedynie w ciemnych kolorach i krawatów przez cały dzień pracy. Pracowałem i wiem jakie to cholernie męczące i drażniące, szczególnie jak nie ma klimatyzacji w ogóle. A jeśli któryś z pracowników widzi klienta raz na miesiąc albo i rzadziej? Dlaczego ma się ubierać sztywno? Dla kobiet te zasady są luźniejsze, tylko z mężczyzn robi się mumie.
Pomińmy ubiór do pracy, zajmijmy się tym codziennym. Widok faceta w sandałach to dla wielu szok (również kobiet), a jeszcze bez skarpetek toż to herezja. A dlaczego?? Bo jest owłosiony?? Można wydepilować (jak któryś chciałby). Ale nie wolno, bo to … niemęskie. I nagle niemęskie staje się chodzenie w sandałach. Krótkie spodnie? Tak, ale tylko maksymalnie pod kolana, powyżej to niemęskie. Przesadzam?? Popatrzcie jaka jest teraz moda plażowa męska. Jakieś wory do kolan. I to ma służyć do pływania? Materiały też jakieś takie grubsze niż cieńsze. Moda letnia ma być przewiewna, lekka, a nie dla masochistów. Nabycie spodni z lekkiego materiału to dla faceta koszmar. Nie mówiąc o koszulkach T-shirt, które najczęściej są tkane z tak cienkiej bawełny, że po 2 praniach się rozłazi. Albo jest ze zbyt grubej bawełny, takiej zimowej. A krój to luźny worek na ziemniaki, gdyż koszulka zbyt obcisła też jest nieakceptowana. Bielizna tylko w kolorach szaroburych i kiepskiej jakości. Sztuką jest kupienie dobrej bielizny za dobrą cenę (z tej wyższej półki cenowej to pewnie pryszcz, ale kto sobie może na to pozwolić?).
Moda męska jest budowana w opozycji do kobiecej, ale kobieca nie. Paradoks. Może zacznijmy się zastanawiać, ile jest elementów przejętych z ubioru męskiego na dzisiejszej kobiecie lub elementów dawniej wspólnych dla obu płci. Okaże się, że większość. Nawet te strasznie kobiece szpilki. Wymyślone dla …. mężczyzn do jazdy konnej. Makijaż też używany dawniej przez mężczyzn, pończochy też, spódnice, sukienki. Oczywiście krojem inne niż te kobiece odpowiedniki, ale spełniające te same funkcje. Do dziś w Azji Południowo-Wschodniej wygodniej jest zapomnieć o spodniach i nosić sarong. A ponadto prawdziwy mężczyzna w krajach arabksich nie nosi krawatu, co w naszej kulturze jest podstawowym wyznacznikiem męskości. Więc może inne kultury mają lepsze, bardziej życiowe podejście do ubioru męskiego. Notabene, dla Chińczyków czy Japończyków kultura europejsko-anglosaska jest barbarzyńska.
Napiszę przewrotnie, że jedynymi mężczyznami, którym uchodzi społecznie noszenie sukni są duchowni. A dlaczego inni nie mogą nosić?? Bo zrobią konkurencję kobietom?? Bo prawdziwy mężczyzna nie nosi takich rzeczy? Jakoś dziwne, że kultury basenu Morza Śródziemnego preferowały taki strój. Grecy, Rzymianie, Fenicjanie, Egipcjanie nie byli wcale bardziej przez to kobiecy niż współczesny facet w spodniach. Spodnie to wynalazek ludów północy i przystosowany do tego klimatu. Jak jest ciepło, to traci swoją podstawową cechę i staje się torturą. Im bardziej jest gorąco, tym bardziej jest dla mnie oczywiste hasło – „Zielone światło dla sarongów!!”. Mam dość bycia jakimś indywiduum sadomasochistycznym, które w zimie przymarza, a w lecie jest upieczony. W imię jakiejś męskości definiowanej w bzdurny sposób jako niewrażliwości na żadne doznania. Dość bycia zaszufladkowanym, męskość też może być pojęciem elastycznym jak kobiecość. Jak ma być równouprawnienie, to ma być.