Wydawcy sami napędzają piractwo!!

 

Znów powracam do problemu nielegalnych kopii i ich używania. Tym razem dochodzę do wniosku, że za zakres piractwa odpowiadają również wydawcy/ dystrybutorzy i ich polityka cenowa. Podam przykład. Przyjechałem na okres świąteczny do Polski i postanowiłem sprawdzić w księgarni Empik, jakie są nowe książki itp. Zauważyłem polecane do kupna wydanie specjalne trzech części "Władcy Pierścieni". Hmm, pomyślałem, zupełnie jak w Niemczech. Ale zobaczyłem jaka jest cena tych płyt, to mnie zmroziło. Za każda część mam płacić koło 90zł??? Czyli razem za 3 części wychodzi 270zł?? Przecież ten sam zestaw i to nie sprzedawany oddzielnie częściami, tylko w tzw. boxie, kosztuje w Augsburgu dużo mniej. Ile?? Ano, 46 euro 20 euro czyli 161zł (kurs 1 Euro=3,50 PLN). Nie wierzycie?? No to patrzcie. Wpierw, linki do empiku (każda część oddzielnie, bo trzeba porządnie zarobić na Polakach "Drużyna Pierścienia" , "Dwie Wieże", "Powrót Króla), podobnie w Merlinie. Tylko dlaczego w bogatszych Niemczech, ta pozycja kosztuje trzykrotnie mniej niż w biedniejszej Polsce?? Nie wierzycie? Księgarnia Thalia sprzedaje w cenie 20 Euro zestaw 3 filmów, a nie pojedyńczych części. Nic dziwnego, że nawet średnio zarabiający Polak nie może sobie pozwolić na kupno oryginalnych czyli legalnych kopii filmów. A biedniejszy Niemiec może kupić.

Dodatkowo, w Polsce wydaje się okrojone wersje filmów albo wcale. Dostępna w Polsce wersja "Nocnej straży" ma zaledwie 110 minut, mniej niż wersje dostępne chociażby w Niemczech (117 minut lub 114 minut ). Oczywiście filmy sprzedawane w Niemczech można kopiować, bowiem kupujący ma prawo do wykonania kopii, w Polsce nie (tak jest napisane na okładce). Wiele filmów nie jest w ogóle sprzedawanych w Polsce. co powoduje, iż albo trzeba nielegalnie uzyskać kopię filmu albo obejść się ze smakiem albo kupić internetowo film z kraju macierzystego (jak to jest możliwe, gdyż nie zawsze sklepy internetowe wysyłają do Polski przesyłki z towarem zamówionym). Ale to wszystko w imię praw autorskich, na których nikt nie zarabia jeśli dostępność utworu jest żadna albo sztucznie ograniczana.

Taka polityka wskazuje na traktowanie Polski jako kraju typowo kolonialnego, gdzie można sprzedawać towar za ceny z kosmosu, niedostosowane do siły nabywczej wynagrodzenia otrzymywanego przez przeciętnego Kowalskiego. A to się mści w postaci powszechnego przyzwolenia na piractwo. Dodatkowo, aby ułtawić grabież, ustanowione są rejony dla DVD i ograniczanie dostepnych napisów w różnych wersjach językowych. Dlatego dla mnie, jest problemem kupno w Niemczech filmów, gdyż płynnie nie mówię po angielsku, niemiecku czy turecku. Zanim organizacje typu ZAIKS czy ZPAV zacznie atakować i szukać dziuery w całym, niech się zastanowi nad rynkiem, czy jest on dobrze skonstruowany? Czy klient ma możliwość kupna pełnych utworów czy też jest zmuszany do nabycia okrojonych wersji dla tubylców, bo i tak nie znają prawdziwej wartości.

Dlaczego nauczycielki nie mogą uczyć z gołym biustem?

Mariam Lau w gazecie Die Welt pisze o zakazie noszenia chust przez muzułmańskie nauczycielki w szkołach publicznych. Zakaz został wydany przez władze niemieckiego landu Hesji. Autorka krytykuje uzasadnienie zakazu – chust nosić nie wolno, gdyż są one rzekomo demonstracją polityczną – lecz nie sam zakaz:Są o wiele lepsze powody, aby zabronić noszenia muzułmańskich chust w szkołach, nawet jeśli nie uważać każdej chusty za próbę islamizacji lub upolitycznienia. Nauczycielka sygnalizuje nie tylko dystans do swoich uczniów, chusta również seksualizuje codzienność: Jeśli nauczycielka uważa, że musi się chronić przed spojrzeniami chłopców, a dziewczynkom sygnalizuje, że nawet ich włosy są tak niebezpieczne, że trzeba je ukrywać – to relacje już w szkole podstawowej ulegają erotyzacji.Tu opadła mi szczęka. Tacyśmy postępowi i wyzbyci seksualizacji i erotyzacji??To dlaczego nauczycielka – nawet w Niemczech – nie może przyjść na lekcję z gołym biustem? Przecież:Nauczycielka sygnalizuje nie tylko dystans do swoich uczniów, bluzka
również seksualizuje codzienność: Jeśli nauczycielka uważa, że musi się
chronić przed spojrzeniami chłopców, a dziewczynkom sygnalizuje, że
nawet ich piersi są tak niebezpieczne, że trzeba je ukrywać – to relacje już w szkole podstawowej ulegają erotyzacji.
Wierzcie lub nie, ale już w latach 20. dwudziestego wieku pisała o tym Magdalena Samozwaniec. Stworzyła humorystyczną nowelkę z życia starożytnej Krety. Szkoda, że mogę zacytować tylko z pamięci. Kreteńska córka prosi mamę, aby pozwoliła jej chodzić z zakrytym biustem. Nic z tego – mama jest nieugięta. „- Masz chodzić jak wszystkie szanujące się Kretenki! – Ależ mamo, Rzymianki chodzą z zakrytym biustem… – Cóż to za nowe zachodnie mody? Psucie młodzieży! Odwieczną kreteńską tradycją jest chodzenie z gołymi piersiami.”

Skandal! Producenci zabijają nasze twarde dyski!

Kowal zawinił, Cygana powiesili. Czy zwróciliście już uwagę na sensacyjne nagłówki w czasopismach komputerowych – "Ubuntu niszczy twarde dyski w laptopach"? Po internecie rozpowszechnił się ostatnio mit – i głowę daję, że wiem, za czyje pieniądze – iż system Ubuntu Linux odpowiada za niewłaściwe sterowanie twardym dyskiem, które prowadzi do jego skandalicznie przedwczesnego zużycia. W rzeczywistości za ten skandal odpowiadają… sami producenci twardych dysków.

Prawdą jest, że to użytkownicy Ubuntu pierwsi rozpoznali problem. Na jednej z setek stron jemu poświęconych, pewien użytkownik wyjaśnia:Parkowanie dysku polega na przesunięciu
głowicy poza powierzchnię nośnika, ewntualnie nad jej nieużywany obszar
w celu uniknięcia uszkodzenia danych, co może się wydarzyć w momencie
gwałtownego wstrząsu, czy upadku komputera. Na moim laptopie dysk
ucieka z głowicą mniej więcej raz na minutę, w zasadzie zawsze gdy
tylko system wykryje, że nie jest używany. Dużo za często.
Dlaczego to źle? Mechanizm zatrzymujący parkującą głowicę ma określoną wytrzymałość. Producenci podają, że dysk może znieść maksymalnie np. 200 000 parkowań. Łatwo policzyć, że gdy głowica parkuje raz na minutę, to dysk wytrzyma 3333 godziny, czyli 138 dób pracy…

I tu zaczyna się cały skandal. Skąd bierze się takie zachowanie dysku? A otóż są to ustawienia producenta. Dysk montowany jest w komputerze z fabrycznym oprogramowaniem (firmware), sterującym jego pracą. Producenci ustawili sobie sterowanie parkowaniem głowicy tak a nie inaczej, pod pretekstem oszczędnego zarządzania energią. Istotnie, problem ujawnia się najsilniej przy pracy laptopa na baterii.

Mit o winie Ubuntu wziął się stąd, że poszczególne systemy operacyjne mogą (ale nie muszą) osobno kontrolować politykę zarządzania energią. W szczególności, pod Ubuntu da się dokonać takich ustawień, aby podczas pracy tego systemu dysk zachowywał się inaczej niż każą mu ustawienia producenta. Jednak jak dotąd domyślne ustawienia Ubuntu są nie najlepsze. Należy je skorygować ręcznie.

Przeprowadziłam diagnostykę na moim
Ubuntu. Ale… okazało się kilka rzeczy! Ubuntu mam od kilku tygodni.
Licznik parkowań (Load Cycle Count) sięga już granicy wytrzymałości: 169 239. (Taką granicę, 200 000, podaje SpeedFan, o którym będzie poniżej, a który zbiera realne dane o sprzęcie użytkowników. Specyfikacja producenta jest bardziej optymistyczna i daje mi czas do 600 000 parkowań.) Ale, ale – czy to Linux
zdążył tyle narozrabiać w tak krótkim czasie? Sprawdziłam, jak często
zwiększa się licznik. Nie było tragicznie. Raz na jakieś 20 minut. Mimo
wszystko dokonałam poprawek zalecanych w poniższych linkach (zainteresowanym mogą się przydać):

1. Opis samego błędu
2. Dodatkowe komentarze na temat błędu
3. Najobszerniejsza, jaką znalazłam, instrukcja rozwiązania problemu.
4. Uwaga, ważne! Po wprowadzeniu zmian należy monitorować, czy dysk się nie grzeje. Niektóre modele (Seagate) nie znoszą całkowitego lub niemal całkowitego wyłączenia zarządzania energią (czyli opcji 255 lub 254). Tak było właśnie w przypadku mojego dysku. Idąc za radą z tego linku, ustawiłam 192. Teraz działa bez zarzutu. Licznik parkowań przeskakuje o 1 raz na kilka godzin. Temperatura dysku w normie.

No dobrze, ale w takim razie kto mi tak horrendalnie nakręcił licznik? Czyżby nie tylko Ubuntu "lekce sobie waży limit parkowań głowicy", jak pisze jeden ze "specjalistów"?

Na drugiej partycji mam ja sobie Windows XP. Używałam go na codzień przed zainstalowaniem Ubuntu. Uruchomiłam Windows. Ściągnęłam program diagnostyczny SpeedFan. Pozostawiłam Windows włączony przez jakąś godzinkę na rozruch, po czym zaczęłam co parę minut monitorować dysk za pomocą przycisku zaawansowanej analizy on-line.

Masakra, proszę państwa! Licznik parkowań zaczął przyspieszać, aż doszedł do średniej 1 parkowanie na 2 minuty!!! (Co by się – 235 dób roboczych – z grubsza zgadzało z czasem użytkowania mojego dysku.)

Spiesząc na ratunek dyskowi, zaczęłam szukać, gdzie tu można coś przełączyć równie łatwo jak w Ubuntu?

Nie ma!!

Windows posiada jedynie jakieś lamerskie ustawienia zarządzania energią, w których nic konkretnego nie można ustawić. Poszukałam w BIOSie. Tam też nie ma nic na temat twardego dysku. Powędrowałam na stronę Seagate, producenta mojego dysku. Sciągnęłam program Seatools – pozwala on grzebać w firmware.

I tu trafiła mnie ciężka cholera.

Seatools nie rozpoznaje mojego dysku
ST96812AS jako produktu Seagate i w związku z tym oświadcza, że nie może mi w niczym pomóc. Może już mi zbywa na inteligencji, ale na stronie Seagate nie jestem również w stanie znaleźć żadnego innego programu, ani update’u fabrycznego oprogramowania dla mojego dysku.

Pozostaje mi teraz zrobić backup danych i z pokorą czekać dnia, gdy mój dysk zechce odejść do krainy wiecznych łowów…

I kto nas tak załatwił? Producenci, którzy celowo tak ustawiają dyski, żeby szybciej się niszczyły. Wtedy klient oczywiście przyjdzie kupić nowy. Tymczasem winę zrzucono na Bogu ducha winne Ubuntu, system darmowy i przyjazny dla użytkownika, który powoli staje się konkurencją dla Windows. A Windows małym paluszkiem nie kiwnie, żeby zrobić coś wbrew producentom dysków. Gorzej, założę się, że to Microsoft rozpętał nagonkę przeciwko Ubuntu. Ach! No tak! A co się stanie po zniszczeniu twardego dysku z moją licencją OEM na Windows, ja się pytam???

Kowal zawinił, Cygana powiesili.

(Wrzucam wpis do działu Gospodarka, bo nie chodzi tu o nic innego, jak o pieniądze.)


P.S. Będę wdzięczna, jeśli ktoś mi powie, jak w końcu zmienić te ustawienia pod Windows.