Polska krajem postkolonialnym jest.

Dla wielu z nas, powyższe zdanie jest nieakceptowalne. Ale czy na pewno?? W numerze wrześniowym "Wiedzy i Życie", w artykule Magdaleny Nowickiej pt. "Rzeczpospolita postkolonialna" można więcej o tym poczytać. Wzmiankowana tam profesor Ewa Thompson zestawiła literaturę przedrozbiorową (zwaną inaczej sarmacką) z utworami powstałymi w czasie i po rozbiorach. Porównanie było szokujące. Przed rozbiorami nie było mowy o cierpiętnictwie, o mesjanizmie, opiewano za to normalne życie i harmonię z przyrodą. Zaś po rozbiorach literatura polska zajmowała się przede wszystkim traumą porozbiorową. Bohaterami stali się męczennicy, nieudacznicy, ofiary represji. W epoce romantyzmu Mickiewicz sformułował pod wpływem Towiańskiego ideę mesjanizmu Polski, która podobnie jak Mesjasz dała się ukrzyżować za grzechy innych narodów. Po 1989 r. ponownie wrócono do romantycznych mitów w nadziei na uzdrowienie duszy Polski po komunizmie. Wrócił etos Polaka-katolika, matki Polki, narodowego mesjanizmu, opiewania przegranych powstań czy bitew. Jednocześnie każdy, który wymykał się tym stereotypom jest wykluczany ze sfery publicznej. Szczególnie widać to po 2 latach rządów PiS-u. Ta ideologia dodatkowo wbrew płonnym nadziejom polityków utwierdza polskie kompleksy niższości wobec Europy. Jak to możliwe?? W artykule w Dzienniku pt. "Sarmatyzm i kolonializm" Ewa Thompson pisze:

"Uczucie resentymentu jest – jak pisze Nietzsche w "Z genealogii moralności" – cechą ludzi słabych i niepewnych własnego miejsca na ziemi. Resentyment to zgoda na cierpiętnictwo, poczucie, że jest się poniżonym przez los i ludzi, to chroniczne litowanie się nad sobą, przyjęcie postawy ofiary. Przekonanie, że jest się niesprawiedliwie pokrzywdzonym, towarzyszy mu na zasadzie naczyń połączonych. Tak jak Dostojewskiego "człowiek z podziemia", który latami rozpamiętywał prztyczki otrzymane od krewnych i znajomych, człowiek resentymentu nie znosi otaczającego go środowiska, wyobrażając sobie jednocześnie, że istnieją społeczeństwa i środowiska bardziej atrakcyjne, gdzie ludzie są bardziej cywilizowani, uczciwsi, sprawiedliwsi, itd. "Z genealogii moralności" to książka wyrafinowanie antychrześcijańska, która zawiera jednak ziarno prawdy o ludziach chronicznie rozgoryczonych, niezdolnych, by przejść do porządku dziennego nad wielkimi i małymi niedoskonałościami tego świata"

W Polsce wciąż wg pani profesor można znaleźć cztery zjawiska wspólne państwom postkolonialnym:

  1. niedostatek kapitału i gnębiąca Polaków nędza
  2. tzw. afrykański pesymizm tj. wszechobecny wśród Polaków postsowieckie czarnowidztwo i niewiara we własne siły
  3. produkowanie "koniecznych wymysłów", mitów o chwalebnej historii narodu. Duma podszyta goryczą, gdyż towarzyszy jej przekonanie, że do wspaniałej historii nie ma powrotu, a odpowiedzialność za porażki ponosza wyłącznie, ci którzy nam chwałę odebrali.
  4. kulturalizm, gorliwe kopiowanie towarów kultury krajów zachodnich i brak w ofercie czegoś rodzimego.
Mnie jako obywatela denerwuje stawianie wyżej przegranych (tzw. zwycięstw moralnych) od realnych wygranych, głupiego bohaterstwa od pracy organicznej, próby usprawiedliwania osób odpowiedzialnych za klęski. Jedyne zwycięstwo jakie władze państwa polskiego obchodzą uroczyście to bitwa warszawska z 1920r. (zwana fałszywie cudem nad Wisłą). Reszta to same przegrane i klęski, które niby mają być źródłem wygranych, a stają się wciąż inspiracją do bezsensownego bohaterstwa. Świadomy obywatel musi uważać, aby nie był zanadto zadufany w swój kraj ani zanadto krytyczny. Postawa kolonizatora czy skolonizowanego dalej powielana przez Polaków pogrąża tylko mentalnie nas. Czas z tym przerwać. Polska jak każdy kraj ma swoje wady i zalety.
 
Na marginesie należy przypomnieć, że Polska też była kolonizatorem dla takich państw jak Białoruś, Litwa czy Ukraina. Te kraje dodatkowo po rozbiorach Polski zostały poddane nowej kolonizacji rosyjskiej, co przy niewielkiej tradycji narodowej wzmocniło postawy postkolonialne. Jak spokojnie można budować państwo wolne od uprzedzeń i statusu kraju postkolonialnego pokazuje przykład Czech. Mimo 6 wieków "kulturowego zniemczania" i braku własnej państwowości, Czesi nie wysuwają pretensji do Niemiec czy Austrii o wszystkie krzywdy doznane w przeszłości. Jeszcze bardziej od swojego sąsiada, Słowacja mogłaby wzorem Polski zwalać winy za swoje niepowodzenia na każdy kraj, który choć przez chwilę okupował jej tereny, a tego nie robi. Dlaczego??

 

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s