Lekcje religii

Artykuł: Pała z wiary.
Dało mi do myślenia kilka rzeczy.
Ksiądz Sreberski: – Wyprowadzenie religii ze szkół do kościołów
spowodowałoby, po pierwsze, że świeccy katecheci stracą źródło
utrzymania, bo przecież Kościół by im nie płacił.

Toż to patologia: uczymy przedmiotu, nieważne czy z sensem czy bez, nie po to żeby ktoś zyskał wiedzę – a jedynie po to, żeby nauczyciele mieli pracę…

Dalej znów:

Wyprowadzenie religii ze szkół do kościołów spowodowałoby, po pierwsze, że
świeccy katecheci stracą źródło utrzymania, bo przecież Kościół by im nie
płacił. (…) Wzmacniając pozycję religii w szkołach, Kościół myśli też o
księżach katechetach. Za 20 lat katolicy będą w Polsce w mniejszości, z tacy
nie utrzyma się rzeszy księży emerytów. A tak przynajmniej katecheci w
sutannach będą mieli państwową emeryturę.

Internauta rafvonthorn komentuje:
Nie wierzę, że tak lekko przychodzi im mówienie, w jaki sposób sięgają po moje pieniądze…
I jest to całkiem trafna uwaga. Emerytury nie biorą się znikąd. Jakoś nie podoba mi się pomysł podłączania się pod instytucje państwowe tylko po to, aby korzystać z państwowych świadczeń. W końcu państwo to obywatele – którzy mogą sobie tego nie życzyć. Taki układ byłby sensowny, gdyby większość obywateli państwa jako katolicy życzyła sobie, aby ich państwo wspierało Kościół katolicki. Jest to politycznie niepoprawne, łamie zasadę równości religii – ale jakiś rozsądek w tym jest. Natomiast taki sam układ w sytuacji, gdy większość obywateli nie jest katolikami – traci sens już kompletnie i staje się żerowaniem na pieniądzach podatników.

 – Ja tam wolę, żeby na religii syn uczył się tego, co w Biblii, niż
żeby jakiś katecheta mu "o życiu" opowiadał – mówi Marcin Michałek z
Bydgoszczy, ojciec dziesięciolatka. – Od wychowania i poruszania
trudnych tematów jest dom rodzinny. Szkoła ma uczyć i oceniać. Nie
chcę, by syna wychowywał jakiś katecheta, chłopak bez studiów, który
był za słaby, żeby zostać nauczycielem matematyki.

Jeśli się dobrze zastanowić, to on ma rację. Religia to nie "gadanie o życiu", nie roztrząsanie osobistych problemów, ani nie nauka moralności. Aż dziwne, że tak mało ludzi to zauważa, a szczególnie dziwne, że tak wielu katechetów daje się wpuścić w koleinę "dyskusji o życiu".

Rozumiem rodziców, którzy katechezę woleliby traktować jako przedmiot "podstawy wiedzy o teologii katolickiej". Dlaczego by nie wymagać od katechezy po prostu tego, żeby dziecko przyswoiło pewne wiadomości z szeroko pojętej doktryny Kościoła katolickiego? I tyle. A co z tymi wiadomościami zrobi, to już rzecz dziecka, oraz ewentualnie jego rodziców.

Kogo nie przekonałam, tego proszę o zajrzenie pod ten link. Znajduje się tutaj forum "Scenariusze zajęć z religii" – firmowane przez opoka.org.pl, oficjalny serwis internetowy Kościoła katolickiego. Konkretny scenariusz katechezy ma na celu "przekonać" uczniów, że

Wszystkie środki antykoncepcyjne są szkodliwe dla zdrowia kobiety.

Jest to oczywiste kłamstwo. Gdybym była rodzicem, absolutnie nie życzyłabym sobie, żeby moje dziecko było "wychowywane" poprzez wmawianie mu nieprawdy. Jakie świadectwo wiary daje katecheta, który kłamie?

Dodaj komentarz